- Nic się przecież nie stało - powiedziałam cicho. A basior uniósł głowę i spojrzał na mnie. Dopiero zauważyłam, że zapadła noc. Chyba siedzimy już tu około godziny.
- Muszę już iść - powiedziałam, po czym zaczęłam iść w stronę jaskini, Nathan chyba też. Doszłam do niej, po czym ułożyłam się na posłaniu i zasnęłam. Śniła mi się moja matka, która błąkała się po górach bez celu. Chyba płakała. Po drugiej stronie przełęczy byłam chyba ja i wspinałam się po stromiźnie, ale co chwilę zjeżdżałam na dół. Obudziłam się ze snu z krzykiem. Wyszłam z jaskini i uniosłam się w powietrze, by zapomnieć o okropnym śnie. Zatrzymałam się przy moim ulubionym mostku w legionie ziemi i oglądałam wodę przepływającą pod nim. Nagle, zobaczyłam, że do rzeki przybiegł jelonek. Wtedy zauważyłam, że nie jadłam nic od dwóch dni. Przygotowałam się do skoku na jelonka.
Nathan?