Nie odpowiedziałem. Wydało mi się to jasne. Ignis jeszcze
przez chwilę patrzył na mnie ze zdziwieniem, po czym wziął się za jedzenie
zwierzyny. Po 5 minutach odpadłem. Miałem tak pełny żołądek, że myślałem, iż
zaraz pęknę.
- Mam dosyć. – podniosłem głowę i wstałem.
- Hę? Tak szybko? – Ignis zrobił to samo.
- Jestem pełny, nie wcisnę nic więcej. – oznajmiłem i
zacząłem odchodzić.
- Ej, ej zaczekaj! Gdzie tak pędzisz? – podbiegł do mnie.
- Przejdźmy się.
- Luuz.
Spacerowaliśmy po Terenach Niczyich. Mijając tajemnicze, a
zarazem mroczne miejsca, rozmawialiśmy o nowych wilkach w watasze. Ogółem
konwersowaliśmy o wszystkim i o niczym. Po całkiem długiej przechadzce
spotkaliśmy niebieskowłosą waderę siedzącą tyłem do nas i wpatrzoną w bieg
strumienia.
- Mizu! – zawołał Ignis.
Mizu obróciła się, po czym widząc znajome pyszczki wstała i
podeszła do nas.
- Witajcie – uśmiechnęła się delikatnie.
Ignis odwzajemnił
uśmiech, a ja skinąłem głową na powitanie.
- Co tutaj robisz? – spytał – na dodatek samotnie?
Wadera speszyła się lekko.
- Ja.. – zawahała się – odpoczywam.
Spojrzałem na nią. Na jej pyszczku widoczne były ślady
świeżej krwi.
- Znowu? – popatrzyłem w jej oczy ze stoickim spokojem.
Mizu odwróciła głowę i skinęła twierdząco. Znowu zmieniła się
w demona, straciła panowanie.
- Kto tym razem? – Ignis spojrzał na nią z niepokojem. –
Ktoś z watahy?
- N- nie… ucierpiał tylko jeleń – na oczy wadery cisnęły się
łzy.
- Hej, spokojnie. Wszystko jest dobrze. To tylko jeleń –
Ignis starał się pocieszyć Mizu, której łzy toczyły się już po polikach.
- Niby tylko jeleń, ale to mógł być któryś z was! Nie
darowałabym sobie, gdyby komukolwiek stałaby się krzywda z mojego powodu! Nie
chcę więcej zabijać. – rozpłakała się.
Widok drogiej mi przyjaciółki wylewającej łzy, wzbierał we
mnie smutek. Żałowałem, że nie mogę jej pomóc. Podszedłem do wadery i objąłem
ją łapą. Ignis przewrócił oczami i zrobił to samo. Po paru momentach Mizu
uspokoiła się, wracając do siebie. Otarła łapą mokre powieki i wstała.
- Dziękuję – popatrzyła na nas ze smutnym uśmiechem. –
Wybaczcie, ale chciałabym pobyć teraz sama.
Ignis i ja przytaknęliśmy.
- Jasne. – Ignis był już gotowy do odejścia – Ale pamiętaj.
Nie załamuj się, jesteśmy z tobą – mrugnął do niej.
Odwróciliśmy się i rozeszliśmy w swoje strony.
Mizu? Wybaczcie moi drodzy, ale nie miałam weny T_T