Strzeliłam sobie mentalnie w czoło i wzięłam wdech na uspokojenie, nie dam mu satysfakcji:
-Eh, dałam się wrobić. Głupia ze mnie, ale trening biegania nie zaszkodzi! Mając przy tym motywacje, życia i śmierc. Mimo, iż było to ustawione- Westchnęłam słodko.- Idę odpocząć, a i jak będziesz mnie wystawiał na 'próby' to nie mam zamiaru robić zasranych wyzwań, by pozostać, w jakie watasze. Myślałam, że coś upuściłam, zgubiłam i trzeba to odzyskać.- Mówiłam opanowanym głosem.- Poza tym okazałeś się perfidnym kłamcą i szantażystom!
-Ja oszustem? I k.
-Ci, ci, ci, nie mam zamiaru ciebie słuchać. Jestem w watasze? Super idę paczeć co tu jest ciekawego i tym razem nie nabiorę się na twoje sugestie. - Nie dałam mu dokończyć, a nawet się wtrącić. Za szybko mówię.
Odsunęłam się szybko i wokół mnie pojawił się dym. Pomachałam mu i rozpłynęłam się razem oparem.
Otworzyłam oczy, mostek. Bo gdzie by indziej, by użyć dymu, musiałambym znać położenie lub celować, że tam jest. Nie zamierzałam tam siedzieć, przebiegłam mostek i pędziłam drużką. Tak jak dawniej. Wszędzie drzewa, ciche chlupanie wody. Zaczęłam chichotać, nie przerywając bieg. Stworzyłam dwa płomyki towarzyszące mi po bokach lekko oświetlające drogę zasłoniętą drzewami, języki falowały przez wiatr, ale wciąż dotrzymywały mi biegu.
Skakałam po skałach, odbijałam się od drzew i ostro skręciłam przy rozwidleniu, kilka razy się potykałam, a raz bym dostała patykiem. Bieg trwał hmm dwadzieścia minut? Nie biegłam tak szybko, choć dodawałam gazu.
Byłam całkiem wyczerpana, głęboko łapałam wdechy, a gdy serce się uspokoiło, ukazała mi się fioletowe drzewa z ciągiem dróżki. Wszystko zapierało wdech. Spacerowałam i oglądałam. Ta wataha ma naprawdę piękne miejsca. Warto było walczyć. Pod drzewami rosły fiołki, od razy pobiegłam, by się przypatrzeć...fiołki, łał. Powoli przybliżyłam nos, by powąchać. Ślicznie pachniały. Rzadko widuje kwiaty, a są takie piękne i różnorodne. Siadłam przed nimi, obserwując jak lekko się kołyszą. Zrelaksowałam się, zawsze takie rzeczy mnie uspokajają. Zerwałam kilka kwiatów, 'próbując' zrobić z nich wianek, ale to było straszne i okropnie trudne. Sam tego rezultat, to okrąg z wystającymi łodygami i listkami, sama piękność to nie była, ale zawsze dodawała słodkiego uroku:
-Może zrobię dla Ignisa? Podkreśli to jego delikatny charakter...pfff.
Odeszłam od fiołków z nie równym wiankiem. Tu jest tak pięknie i, mimo iż jestem z legionu ognia, to wciąż zachwycają mnie krajobrazy. Wolnym krokiem oglądałam fioletowe liście
Ignis? (Bo kto by inny xd)