- Ignis?
- Hej, Mizu. Co porabiasz?
- Nic ciekawego... Właściwie szukałam kogoś do towarzystwa. - odpowiedziała.
- Ty towarzystwa? Coś musi być z tobą nie tak.
- Nie, po prostu każdy czasami musi utrzymywać trochę kontaktu z innymi.
- Masz całkowitą rację. - zaśmiałem się cicho pod nosem, chociaż nie było w tym niczego zabawnego.
- Masz ochotę popływać?
- Ja? Mizu, błagam cię... Wiesz, że na wodę reaguję jak ty na ogień. No, może nawet gorzej.
- Ech, no tak, zapomniałam... To ja chyba spytam się Ventus. Pa.
- Pa. - wyszła. Ponownie zamknąłem oczy pogrążając się w słodkim lenistwie. Z każdą minutą coraz bardziej odpływałem, ale nie mogło to trwać w nieskończoność. Znowu ktoś mi przerwał.
- Ignis, wstawaj.
- Co się... ziew (cóż, nie wiedziałam jak to ująć c:)... dzieje?
- Nic, ale chciałem z kimś pogadać.
- Co się dzisiaj ze wszystkimi dzieje? Każdy potrzebuje towarzystwa.
- A masz do tego jakieś zastrzeżenia?
- A czemu miałbym mieć?
- A skąd mam to wiedzieć?
- A skąd ja mam wiedzieć, dlaczego ty miałbyś wiedzieć?
- Nie mam zielonego pojęcia.
- Aha... Wiem, zupełnie od czapy, ale jak widać na razie na przybytek członków nie narzekamy...
- Tak. Chociaż myślę, że wkrótce przybędą jakieś nowe wilki.
- Ja także mam taką nadzieję... - rozłożyłem się wygodniej na dnie jaskini i przymknąłem powieki.
- Czy lubisz polowania? - spytałem z nadzieją w głosie.
- Nie pogardzę - odparł. Wstaliśmy i poszliśmy w kierunku naszego ulubionego miejsca do polowań, Po chwili oboje byliśmy na polance pełnej małych łosi.
- Łosie... Bierzemy jednego czy dwa?
- Mogą być dwa. - po chwili upatrzyliśmy dwa dorodne samczyki i rzuciliśmy się na nie.
- I jak smakuje? - spytałem Deva.
- Są całkiem smaczne. - odparł bez większego entuzjazmu.
- Czemu nawet w trakcie jedzenia jesteś taki sztywny?
- Nie jestem. Po prostu nie okazuję zbędnych emocji.
Dev?