- Ładne przedstawienie. - wadera nie zmieniła swojej mimiki, lecz w jej oku przez ułamek sekundy widziałem wściekłość. Podeszła do mnie z jeszcze szerszym uśmiechem. Spojrzałem na nią, jak na typową uwodzicielkę, więc zadowolenie zmieniło się w smutek.
- Ranisz mnie! To wszystko jest naprawdę! - była coraz bliżej i bliżej. Czułem na sobie oddech samicy.
- Wiesz, czuję się trochę nieswojo... - powiedziałem powoli. Ona tylko cofnęła się i zgromiła mnie wzrokiem.
- Odejdź z tond, to moje miejsce. - ton jej głosu zmienił się od razu na władczy i stanowczy.
- Naprawdę? Przepraszam, nie wiedziałem... - udawałem starając się zachować powagę. Gdyby to była Ven, tej milusiej waderze nieźle by się oberwało.
- Dzisiaj je znalazłam, więc jest moje. Jeśli masz jakieś zastrzeżenia...
- Ja nie. Ale znam kogoś, kto będzie miał ich aż za nadto. - ciekawiła mnie jej reakcja. Mina wadery zrzedła, a po chwili już zasypała mnie gradem pytań.
- A kto to?
- Ve...
- Ile ma lat?
- Ma na imię...
- Kim dla ciebie jest?
- Chciałem powiedzieć...
- Czy to wadera?
- Cicho! - krzyknąłem. Wadera okropnie działała mi na nerwy, dlatego na plecach pojawiły się magmowe pręgi, a moje uszy się zapaliły.
- Co ci jest? Czy to niebezpieczne? - odsunęła się ode mnie.
- Dziękuję, że zechciałaś łaskawie przestać wprawiać mnie w zakłopotanie. - powiedziałem poirytowany. - Jeżeli nie chcesz mieć kłopotów, to lepiej idź jak najdalej od miejsca, w którym teraz jesteś. Aktualnie znajdujesz się a terenach Watahy Niezachwianej Harmonii, a dokładnie na ulubionym mostku alfy powietrza, który jest w Legionie Ziemi. Gdyby usłyszała, że go sobie przywłaszczyłaś nieźle by się tobie oberwało.
- A ty, to kim jesteś, żeby mi rozkazywać?
- Ignis, były młody alfa watahy wilków ognia, alfa Legionu Ognia w Watasze Niezachwianej Harmonii, potomek Lynthii - bogini ognia, a także boski wybraniec. Mam wymieniać dalej? - zadałem to ryzykowne pytanie. Nie miałem więcej tytułów, dlatego gdyby się zgodziła, musiałbym improwizować.
- Nie, tyle mi wystarczy...
- A może ty powiesz coś o sobie?
- Mam na imię Kassi... I szukam domu. - po namyśle dokończyła. W jej oczach było widać żal.
- A więc być może go znalazłaś.
Kassi?