- Ech, nie zawsze są tu wilki, nasze tereny są ogromne. - powiedziałem bez większego zakłopotania. Po tych słowach z jaskini wychyliła łebek Ventus.
- Kto tak wrzeszczy?!
- My nie, tylko kulturalnie sobie rozmawiamy. A tak w ogóle, to jestem Kassi. - powiedziała całkiem wiarygodnie moja towarzyszka. Oczywiście z góry nie myślałem, że jest do wszystkiego źle nastawiona...
- Ventus, miło mi.
- Mi także. Mam nadzieję, że świetnie się dogadamy. - Ven schowała się z powrotem do swojej jaskini. Ja spojrzałem na Kassi, która rozglądała się po Centrum.
- To gdzie będę spać? Ta jaskinia jest śliczna. - wskazała na mój "dom".
- Ja w niej śpię. Jaskinie innych wilków znajdują się w legionach, a twoim domem, sądząc po rasie będzie Legion Ognia.
- Aha... Więc zaprowadzisz mnie tam? - wadera zapytała słodkim głosem.
- Nie. Powiem tobie, jak tam dojść, a reszta to prościzna.
- Ale sama nie trafię! - powiedziała,ale tym razem wiarygodnie. Przecież nie mogła cały czas udawać.
- Serio, wystarczy, że powiem ci, jak tam dotrzeć. Mam jeszcze wiele na głowie. Muszę załatwić twoje członkostwo z innymi alfami i tak dalej... - skłamałem.
- Ale... ale ja na prawdę nie dojdę tam sama. - teraz już mnie podpuściła. Oczy Kassi przybrały wyraz wielkiego zranienia i rozgoryczenia. Pewnie to ta z wader, która trzyma się własnego zdania jak koła ratunkowego. Prychnąłem.
- Widać, że nie odpuściłaś sobie tego aktorzenia. - stwierdziłem poirytowany. - Kompletnie nie rozumiem twoich pobudek, ani tego co robisz, a w szczególności tego, że nie przesłałaś grać tej słodkiej i zalotnej waderki.
- To prawda. Nie rozumiesz mnie, ani moich zamiarów względem ciebie.
- Jakich zamiarów?! - czy ona traktowała mnie jak zabawkę, albo głupiego naiwniaka?! Z moich pleców poraz drugi przy niej buchnęły płomienie. Od razu pojawiły się gorące pręgi, a uszy zapaliły się jak pochodnie. Kassi przez chwilę w milczeniu gapiła się na mnie, a potem uciekła z płaczem w stronę Legionu Wody. Ja bez cienia zażenowania udałem się w stronę jaskini Deva.
***
- Hej stary.
- Cześć Ignis. Czym zasłużyłem sobie na twoją wizytę?
- Potrzebuję rady.
- Wal.
- Przeze mnie wadera się rozryczała.
- Zakochałeś się?
- Cholera, nie! Tylko nie wiem co z nią zrobić.
- Od kiedy ja znam się na tym?
- Nie wiem. Liczyłem, że chociaż coś wymyślisz.
- Lubisz ją chociaż?
- Wkurza mnie. Nie chcę tylko jej zranić.
- Zrobiłeś to.
- I jak mam to odkręcić? Co robić?
- Nic.
- Jak to nic?
- Skoro ci na niej nie zależy, to nic z tym nie rób.
- Ale muszę trzymać fason jako alfa! Nie mogę sobie pozwolić na obrażanie członków.
- Powiedz chociaż, o co poszło.
- Chciała, żebym ją zaprowadził do głupiej jaskini.
- To dlaczego tego nie zrobiłeś? - zastanowiłem się. Może dlatego, że wadera mnie irytowała? A może czułem się przy niej zakłopotany? Przemilczałem to.
- No więc?
- Chyba dlatego, że się nie lubimy. A przynajmniej ja nie mam o niej najlepszego zdania. Ciągle tylko udaje swoje uczucia. I jak ja mam to zaakceptować?
- Wydaje mi się, że masz rację. Z resztą zrób jak uważasz.
- To cześć.
- Pa. - wyszedłem z jaskini Deva. Niby wszystko było okej, ale miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Po chwili usłyszałem ciche chlipanie. Podszedłem do miejsca, z którego dochodziły dźwięki i rozchyliłem delikatnie krzaki. Spodziewałem się Mizu, po przemianie w demona, lecz moim oczom ukazała się Kassi.
- A więc to o mnie myślisz. Zakłamana, fałszywa, wkurzająca! A wiesz co ja o tobie myślę?! Jesteś wrednym egoistą, który nie dba o dobro innych, a potem tylko potrafi krytykować!!! - wywrzeszczałą mi w pysk.
- A wiesz, że podsłuchiwanie jest niewybaczalne? Nie jestem zadowolony, że tak mnie odbierasz, lecz ja przynajmniej nie okłamuję wszystkiego i wszystkich. I wiesz co boli mnie najbardziej?! - ona tylko pokręciła głową. - Że oszukujesz samą siebie. Chcę ciebie przeprosić, ale wiedz, że mojej aprobaty i zaufania nie zdobędziesz kilkoma uśmiechami i płaczem. - rzuciłem jej smutne spojrzenie, a potem odszedłem w stronę Centrum.
- Czekaj! - krzyknęła za mną Kassi. - Ja...
Kassi? Zaskocz mnie :)