- Skoro przysparzasz mi tyle kłopotów... - uśmiechnąłem się rozbawiony tą sytuacją. - ...to niby czemu miałbym cię zatrzymywać? - pytanie miało na celu dowiedzenie się, czy aby na pewno jej zależy. Bo jeżeli nie, to co poradzę? I tak prędzej, czy później z tond odejdzie.
- Rozumiem... - powiedziała wolno. W jej oku przez ułamek sekundy widać było smutek. Niby była dobrą aktorką, lecz jej oczy zdradzały wszystko. - Więc pozwól, że już sobie pójdę...
- Nie.
- C - co to ma znaczyć?!
- Że ci zabraniam.
- To moje życie i moje decyzje. Nie możesz mi mówić czy mogę, czy nie mogę.
- A jeśli mam coś cennego i w dodatku twojego?
- Czy ty się mną bawisz? - spytała poirytowana. - Ale jeśli to prawda, z tą cenną rzeczą, to zostanę. - połknęła haczyk. Nie miałem pojęcia o tym, czy Kassi ma jakiś cenny przedmiot.
- Poniekąd się tobą trochę zabawiam. Moja droga, czy ty naprawdę jesteś aż tak podatna na moje sugestie? - była ewidentnie wściekła. - To jasne, że możesz sobie iść, jest tu pełno innych wader, które mogę zrazić do siebie i się z nimi kłócić!
- Więc zostanę! Aż mi się żal robi tych biednych wader, które będą musiały cię znosić!!!
- Hmm... Czy aby na pewno tego chcesz?
- Ja... tak. Chyba tak. A może...
- I widzisz? Nadal jesteś podatna na sugestie. - zaśmiałem się.
- Mam cię dosyć. Możesz się wypchać tymi swoimi żarcikami.
- To nie są żarty.
- Ale jesteś tak mało zabawny, że nie rozróżniam już tego, co jest kawałem, a co nie.
- Właśnie obraziłaś króla humoru! - przybrałem groźną postawę i zagrzmiałem. - Do zachodu słońca musisz pokazać, że jesteś warta zostania tutaj. Jeżeli tego nie zrobisz, będziesz musiała opuścić nasze tereny na zawsze! I nie oddam ci tego czegoś, co ma dla ciebie taką wartość.
- Ty... szantażysto!!! Ale oddasz mi moją rzecz, jeśli wygram.
- Masz czas do zachodu. A teraz spróbuj mnie przekonać, wykonując zadanie...
***
- Kassi, to jest Smaug. Musisz spróbować nie dać się zabić.
- Że co?! - wrzasnęła spoglądając na mojego smoka.
- Powodzenia życzę. Tylko pod żadnym pozorem nie zrób mu krzywdy, bo inaczej pożałujesz.
Waderze drgała nerwowo powieka. Ja odszedłem w kąt i gwizdnąłem przeciągle. Z jaskini wyszedł smok wielkości bloku mieszkalnego. Rozejrzał się, a potem zauważył Kassi, która stała jak sparaliżowana.
- Nie mówiłeś, że ceną będzie życie! NIENAWIDZĘ CIĘ IGNISIE!
- Idiotko. - mruknąłem pod nosem. - On i tak ci nic nie zrobi. - spojrzałem na Smauga wzrokiem, który znał dobrze. Po chwili zaczął gonić waderę, która nieświadoma podstępu biegała na około jak oszalała
- Dość! - po godzinie krzyknąłem. Smaug od razu (też bądź co bądź zmęczony) uciekł do swojej jaskini.
- I jak? Podobał się trening?
- Mógł mnie zabić!!! Pie*rz się!
- Nie mógł. Znowu padłaś ofiarą mojego sprytu, przykro mi.
- TOBIE. Tobie jest przykro?
- Jeżeliby się zastanowić, to nie.
- Kretyn!
- Nie nazywaj mnie kretynem. Świetnie się bawiłem oglądając, jak się męczysz ze Smaugiem.
- T - to było ustawione?
- Chyba jasne. Nie wierzę, że jesteś tak naiwna. Ale z drugiej strony to pokazuje, że ci zależy.
- Ty...
- I nie mam niczego twojego, bo i skąd?
- IGNIS!!!
- I nie mam niczego twojego, bo i skąd?
- IGNIS!!!
Kassi?