- Dev? Jesteś tu - powiedziałam, rozglądając się po jaskini.
Przyszła mi myśl, że bawi się ze mną w chowanego, lecz ją szybko odrzuciłam, z uwagi na charakter Deva. Jeśli tu go nie ma, to najpewniej ma potrzebę bycia w samotności. Chciałam zacząć go szukać, ale postanowiłam, żeby Dev nie uważał mnie za malutką, wnerwiającą siostrzyczkę, która ciągle przychodzi i chce się bawić. Jeśli nie pójdę do niego to, co mam robić. Poszłam na spacer, nad rzekę. Zauważyłam płynącą rzeką Mizu. Ale ona jest śliczna, ma takie piękne włosy. Mój podziw przerwało burczenie w brzuchu. Chyba muszę coś upolować. Wybrałam się do lasu. Zauważyłam małego jelonka i skoczyłam na niego. Zaczęłam rozrywać mięso. A może Dev jest głodny. Targając jelonka, doszłam do jaskini, nadal go nie było. Położyłam jelonka, na płycie skalnej, wystającej z ściany jaskini ( coś w rodzaju blatu ). Tylko jak go poinformować, by wiedział, że to nie jest zatrute. Wyszłam z jaskini w poszukiwaniu małego węgielka i kawałka kory. Dotarłam do szybko płynącej rzeki, którą okrążały liczne drzewa, których kwiaty kwitły na fioletowo.
- Ale tu ślicznie - powiedziałam, oglądając to piękne miejsce - To chyba tereny wspólne. Kręciłam się tak w kółko, by zobaczyć najmniejszy szczegół, tego niesamowitego, krajobrazu. Nieświadomie stanęłam na brzegu rzeki i.... wpadłam do wody. Jej nurt porwał mnie natychmiastowo, a z mojego pyska wydarł się krzyk:
- Aaaaaaaaaaaaaaa.
Dev? Masz pole do popisu :) (kiedyś to musiało się stać, byś mógł uratować Ventuskę)