Kropla łzy spłynęła mi po policzku, lecz szybko ją zatarłam, łapiąc wdech:
-Nie bądź beksą, Kassi, zostaw trochę na przedstawienia.
Ponownie oglądałam ruchy wody, ona była tak spokojna i znajdowała wyjście nawet w najmniejszych szczelinach. Muszę zobaczyć morze. Wyprostowałam się, gdy nagle woda zapluskała, ochlapując mą twarz, zawarczałam i użyłam mocy, rozpływając się jak mgła.
Byłam na plaży, to było przepiękne. Wszystko szumiało i delikatnie ruszało. Podeszłam bliżej, zafascynowany. Przypływ dotkną moje łapy, przy czym doznałam okropnego bólu, a z łap parował dym, sierść lekko się podpaliła, to wyglądało jakby woda była kwasem. Zwinęłam się z bólu, a kolejny przypływ pociągną mnie za sobą.
Ciemność, ból w całym cielę i ciche iskrzenie. Ukłucia upływały, a oddech stawał się ciężki. Jestem największym deklem i s****.
Bam, jasność! Czy to inny świat? Nie...przed moimi oczami stał dobrze znana mi mordka. Czemu on? Po co on tak na de mną stoi? Czy przyszedł się ze mnie pośmiać?
Z frustracji strzeliłam mu w pysk, mina lekko mi zrzekła, ale przybrałam bojowy stan. Lekka przeczka i uwaga! On mnie uratował....używając mocy, wstrzymywałam opary dymu z mojego ciała, a gdy uciekłam, wypuściłam je, zostawiając za sobą trombe szerzystego dymu. Wywróciłam się, ryjąc pyskiem mały korytarzyk. Syknełam z bólu, wstrzymując łzy, szykujące się do ostrzału. Wyglądałam jak rozbity samolot, z oparami dymu. Łapczywie, chwytałam tlen. Choć szybko, wszystko wygasło, to wciąż leżałam, trzęsąc się ze strachu. Po co on tam wskoczył? Przecież dla niego jestem, puszczalskim, sci*****. Cicho szlochnełam i gwałtownie wstałam:
-Nie będę twoją dłużniczką, mimo wszystko.- Mruknęła.
Wróciłam się na plaże. Leżał tam. Lekko spanikowałam i zaczęłam tupać łapami, przy czym zaczęły pojawiać się iskry. Podbiegłam do niego, miał zamknięte oczy. Pisnęłam:
-Co ja mam zrobić? Nie mogę to tak zostawić?- Kręciłam się nerwowo w kółko.- A co jeśli ja gadam do martwego!- kontem oka spojrzałam, lekko się ruszał, emitując ciężkie wdechy i wydechy.- Uf.... Co ja mam zrobić? Em...P-powinnam zabrać go do jaskini! Chyba.. Nie wiem! Ale gdzie ona jest? Aaaa! Gdybyś mi wskazał łapą, to bym wiedziała!- Krzyknęłam do leżącego.- To dziwne, że się w tej chwili tak drze do ciebie- Mruknęła.- D-dobra skojarz se miejsca, muszę sobie u wzorować kierunek.- Podeszłam ostrożnie do niego, pokręciłam głowę, myśląc jak przę traspotować dwie osoby:
-Emmm.... Nigdy nie używałam mgły z kimś. Co ja mam zrobić? Może złapać łapą? Szturchnąć? Przytulić?!.... Nie zamierzam.-Wzięłam wdech.
Złapałam za jego łapę, lekko się pesząc. Użyłam swojej mocy, oboje rozpłynęliśmy się i byliśmy w jaskini. Nie wiem, czy to była ta, ale chyba. Położyłam basiora, ciężko sapał, ale był bardziej przytomny. Usiadłam, podniosłam pysk i jęknęłam:
-Nigdy więcej, dwie osoby! Plecy mnie bolą.
Chwile przypatrywałam się jemu i wstałam, rozglądając się jaskini:
-Jeśli to twoja, to ja może sobie ją przygarnę, a ciebie wywalę.
Czułam się zażenowana, że gadam do śpiącego wilka. Położyłam się na plecach, poziomo przed Ignisem i zaczęłam bawić się łapami, robiąc samolot. Zachichotałam, po czym drgnęłam po usłyszeniu niskiego syknięcia, obróciłam głowę. Basior otworzył jedno oko, a następnie drugie. Zaczął się rozglądać trochę zdezorientowany, westchną uspokajając i zatrzymał wzrok na mojej leżącej osobie. Prychnął, nie wiem, czy z pogardą, czy zażenowaniem:
-Jak tam śpiąca królewno?-Usiadłam normalnie.-Mam nadzieje, że nie jesteś zły, że weszłam bestialsko na twój teren. No ale jak miałam zostawić wilczka, rzucającego się na dame w opałach.
-Phi, dame w opałach? Bardziej bym nazwał...-Przyłoży swoją łapę do jego pyska, by przerwać jego zdanie. Ignis, powoli ją odepchną:
-Poza tym, powinnaś mi dziękować. Teraz zapewne leżałabyś na dnie morza.
-Ah no tak! Oh dziękuje ci godny Ignisie, za uratowanie mego życia przez mą głupotę, oh wybacz mi ci godny- odgrywałam teatralnie, błagania i rozpacz.
Basior wywrócił oczami. Zachochotałam:
-To jak wybrałeś? Chcę się upewnić czy się zbierać. Miałam to zrobić wcześniej, ale chciałam się upewnić czy jeszcze wstaniesz.-kąciki warg lekko mi się poruszyły.
-Czemu mam decydować, czy zostaniesz?-Westchnęłam podirytowana.
-Mi to obojętne czy zostanę, czy nie i tak znajdę inne miejsce. Jeśli mam tu zostać to nie chce, kłótni, furii i "wylanych łez". Chcę byś wybrał, czy jesteś wstanie akceptować mnie, czy mam brać bagaże i w podskokach znikać.
-Jest przecież dużo wilków, nie musisz widzieć tylko mnie.
-No ale... Ciebie spotkałam jako pierwszego, poza tym jesteś z Legionu Ognia i tylko ciebie znam tako jako, na tych terenach- Lekko się zarumieniłam- Wybieraj!
Ignis?