''Przyjaciele są jak anioły, które unoszą cię, kiedy twoje skrzydła zapomniały jak latać''
Imię: Nathan
Pseudonim: Nate
Wiek: 4 lata i 2 miesiące
Płeć: Basior
Charakter: Nate... Jaki ten basior właściwie jest? Na pewno tajemniczy... Skrywa swoją przeszłość. Ilekroć będziecie chcieli go o to zapytać, nie oczekujcie odpowiedzi. Zmienia wtedy szybko temat albo odlatuje... Nathan nie lubi tchórzyć, sam jest bardzo odważny. Nie jest wysoki, przez co wiele wilków źle go ocenia. Często go odrzucają, na co basior się wścieka. Bardzo waleczny, to na pewno. Jeśli dowie się, że ktoś z grona jego przyjaciół jest w niebezpieczeństwie przyjdzie na pewno. Potrafi wymyślić wspaniałe strategie, jego pomoc przydaje się przy planowaniu bitwy. Basior nie ufa byle komu, lecz jego sympatię można zdobyć całkiem łatwo, tak samo łatwo, jak ją stracić. Lubi towarzystwo. Przyzwyczaił się, że przez większość czasu spędza samotnie, więc ktoś bliski jest mu tym bardziej potrzebny. Nie tylko przyjaźń jest tym, czego szuka. Nate nigdy nie czuł się kochany ani nikogo nie kochał. Potrzebuje miłości, prawdziwej miłości. Potrafi być romantyczny, owszem. Lubi sprawiać ludziom przyjemność i niespodzianki, lecz sam za nimi nie przepada. Na ogół basior jest miły, lecz potrafi uwolnić w sobie ,,demona". Podczas skradania się i polowania jest bardzo skupiony, co ulega zmianie w innych przypadkach. Często bywa rozdrażniony, wtedy myśli A, robi B, a mówi C. Jest bardzo oddanym przyjacielem, mógłby dla bliskich poświęcić życie. Nate'a cechuje również jego ogromna upartość. Jak za coś się weźmie to nie odpuści za żadne skarby świata. Nikt nigdy nie może mu nic narzucać. Nathan żyje swoim życiem i to mu pasuje. Jeszcze jedna, ważna rzecz. Basior jest bardzo skromny, nie szykujcie się, że będzie się chwalił osiągnięciami. Nie chce się wyróżniać z tłumu. Dla brata zawsze był, będzie i jest strasznie gadatliwym szczeniakiem. Nathan ciągle zamęczał go pytaniami.
Wygląd: Jak już wcześniej wspominałam, Nate jest niskim wilkiem o silnych nogach i skrzydłach. Jego sierść jest szaro-beżowo-czarno-biała. Jego rozwiana czupryna jest czarna, od niej aż do ogona po grzbiecie ciągnie się linia w tymże kolorze. Zaraz obok czerni znajduje się beżowe futro, które na brzuchu, łapach i większości pyska zmienia się w biel. Łapy zakończone są dwoma czarnymi plamami. Na pysku pod oczami widnieją niebieskie pasy współgrające z błękitnymi ślepiami. Wielkie skrzydła u góry mają kolor beżowy, potem przechodzą w czerń i wreszcie biel. Końcówki piór również są czarne. Na lewym tylnym udzie kryje się rana
Stanowisko: Zwiadowca
Umiejętności: Intelekt: 6 | Siła: 6,25 | Zwinność: 6,5 | Szybkość: 6 | Magia: 6 | Wzrok: 7 | Węch: 6 | Słuch: 6,25
Rasa: Upadły anioł
Żywioły: Powietrze, mrok, mgła
Moce: - w cieniu staje się niewidzialny
- widzi w ciemności
- sprawia ból myślami (lecz odczuwa jedną trzecią zadanego bólu)
- panuje nad powietrzem (potrafi wyczarować tornado, uspokoić wiatr itp.)
- podczas pływania tworzy wokół pyska bańkę powietrza
- może sprawić, że miejsce, w którym przebywa pokryje się czarną mgłą
- teleportacja nie dalej niż 100 m (wygląda wtedy dosłownie tak, jakby rozpływał się w powietrzu)
- może przywołać mglistego orła do pomocy
- widzi dusze zmarłych (wyglądają jak mgliste postacie)
- widzi w ciemności
- sprawia ból myślami (lecz odczuwa jedną trzecią zadanego bólu)
- panuje nad powietrzem (potrafi wyczarować tornado, uspokoić wiatr itp.)
- podczas pływania tworzy wokół pyska bańkę powietrza
- może sprawić, że miejsce, w którym przebywa pokryje się czarną mgłą
- teleportacja nie dalej niż 100 m (wygląda wtedy dosłownie tak, jakby rozpływał się w powietrzu)
- może przywołać mglistego orła do pomocy
- widzi dusze zmarłych (wyglądają jak mgliste postacie)
Rodzina: Matka: Maggie
Ojciec: Lauren
Brat: Scorpio
Ojciec: Lauren
Brat: Scorpio
Partner/ka: Szuka tej jedynej... Podoba mu się co prawda jedna wadera, ale... Nie jest przekonany, że zaakceptuje go w pełni.
Potomstwo: Może kiedyś... Chociaż... Nathan i szczeniaki? Hmmm...
Historia: Na południowej części krainy wilków stała ogromna Góra. Była brana za najwyższą, bowiem sięgała powyżej 8000 m. n. p. m. Góra ta była domem dla aniołów, które pilnowały bezpieczeństwa w kraju. Rządził nimi Krauk. Wśród tych anielskich wilków żyło małżeństwo Gamm. On, Lauren, był silnym wilkiem oddanym przywódcy. Ona, Maggie już niekoniecznie. Słuchała Alphy, owszem. Lecz niektóre rozkazy były według niej niesprawiedliwe, mieli na przykład mordować wilki, które popełniły tylko drobne przestępstwa. Bardzo jej się to nie podobało. Podobne zdanie mieli jej synowie, Scorpio i Nathan. Ten pierwszy był straszy od drugiego o rok. Gdy byli bardzo młodzi, ich matka w końcu nie wytrzymała i powiedziała o swojej niepewności Kraukowi. Ten się zdenerwował i szybko odprawił waderę, która na dodatek została zrzucona że stanowiska. Niezadowolona reakcją Alphy uciekła z anielskiego domu. Scorpio i Nate bardzo przeżywali zniknięcie matki, aż końcu zdecydowali się pójść jej śladem. Opuścili Górę wyrzekając się anielskiej mocy. Moc uzdrawiania zmieniła się w moc sprawiania bólu. Już nie emanowali białym blaskiem. Dodatkowo Krauk sprowadził na nich klątwę: gdy tylko zapadał zmrok, zaczęli widzieć dusze zmarłych. Byli jeszcze młodzi, więc okropnie bali się mglistych, zakrwawionych wilków i innych stworzeń. Zaczęli życie upadłych aniołów...
***
- Nate, Nate! Wstawaj! - Scorpio szarpał śpiącym bratem i krzyczał mu do ucha.
Nathan powoli otworzył oczy.
- Czego... - wymamrotał.
- Ktoś tu był! W nocy! Na drzewach są ślady pazurów... Wszędzie pełno krwi!
Nate zerwał się szybko na równe nogi.
- Co? Gdzie? - zapytał.
- Kurde... Na dworze chyba drzewa rosną?!
Bracia wyszli z przytulnej jaskini. Rzeczywiście, wielki dąb miał teraz kilka rys krzyżujących się że sobą, a po ziemi ciągnął się krwisty ślad. Nathan poszedł w stronę, w którą ciągnął się ślad. Jego brat pobiegł za nim. Po chwili ślad skręcał w lewo, potem dwa razy w prawo. Potem się urwał.
- Musiał odlecieć... - Nate przyglądał się urwanym tropom.
Poczuł szturchnięcie. Potem szept brata:
- Nathan...
Odwrócił się. Dech zaparł mu w piersi. Przed nim i jego towarzyszem stał wielki, czarny, skrzydlaty demon. W pysku trzymał... Ich matkę...
- Ty potworze! - Scorpio miał oczy we łzach.
Po policzku Nate'a również spłynęła łza. Jego brat rzucił się na demona.
- Scorpio, nie! Uciekaj! - Nathan krzyknął i uniósł się w powietrzu.
Scorpio skoczył na potwora i usiłował ugryźć go w szyję i udusić. Jednak potwór strącił go. Padł na kamienie we krwi. Nate nie wiedział co robić. Nie potrafił się ruszyć. W końcu zdecydował, że będzie walczył. Podleciał do demona. Ten drapnął go w lewe udo. Basior jęknął. Potwór drapnął go jeszcze raz, wytrącając go z równowagi i obalając na ziemię. Już miał zadać ostateczny cios. Nathan żegnał się z życiem, pewny, że zginie. Nagle wycieńczony Scorpio naskoczył od tyłu wielkoluda i zacisnął zęby na szyi, dopóki bestia nie padła miażdżąc go przy okazji. Nathan kulęjąc zerwał się i tonąc we łzach siedział przy martwym bracie i matce.
*rok później*
Nate leciał nad lasem. Ptaki omijały go, z obawy przed pożarciem. Naokoło pachniało już wiosną. Od lata tamtego roku nieustannie przemierzał świat w poszukiwaniu szczęścia. Basior żył teraz samotnie. Postanowił odpocząć chwilę i wylądował obok mostka. Nie spotykał na swojej drodze żadnych wilków, toteż zdziwił się widokiem młodej wadery.
- Jestem Ventus. - uśmiechnęła się. - Co cię tu sprowadza?
- Nathan... Jestem Na... Nathan... Ja... Ja szukam watahy... Może... Jesteś w jakiejś.. Watasze? - wydukał. Od wielu miesięcy z nikim nie rozmawiał, czuł się niezręcznie.
- Tak. Jestem Alphą watahy, na razie bez członków.
Zrobiło mu się jeszcze bardziej niezręcznie, gdyż rozmawiał z piękną, młodą Alphą. Wziąłem głęboki oddech, postanowiłem, że chcę, aby miała o mnie dobre zdanie.
- Wiesz... Mogę dołączyć. - uśmiechnąłem się.
***
- Nate, Nate! Wstawaj! - Scorpio szarpał śpiącym bratem i krzyczał mu do ucha.
Nathan powoli otworzył oczy.
- Czego... - wymamrotał.
- Ktoś tu był! W nocy! Na drzewach są ślady pazurów... Wszędzie pełno krwi!
Nate zerwał się szybko na równe nogi.
- Co? Gdzie? - zapytał.
- Kurde... Na dworze chyba drzewa rosną?!
Bracia wyszli z przytulnej jaskini. Rzeczywiście, wielki dąb miał teraz kilka rys krzyżujących się że sobą, a po ziemi ciągnął się krwisty ślad. Nathan poszedł w stronę, w którą ciągnął się ślad. Jego brat pobiegł za nim. Po chwili ślad skręcał w lewo, potem dwa razy w prawo. Potem się urwał.
- Musiał odlecieć... - Nate przyglądał się urwanym tropom.
Poczuł szturchnięcie. Potem szept brata:
- Nathan...
Odwrócił się. Dech zaparł mu w piersi. Przed nim i jego towarzyszem stał wielki, czarny, skrzydlaty demon. W pysku trzymał... Ich matkę...
- Ty potworze! - Scorpio miał oczy we łzach.
Po policzku Nate'a również spłynęła łza. Jego brat rzucił się na demona.
- Scorpio, nie! Uciekaj! - Nathan krzyknął i uniósł się w powietrzu.
Scorpio skoczył na potwora i usiłował ugryźć go w szyję i udusić. Jednak potwór strącił go. Padł na kamienie we krwi. Nate nie wiedział co robić. Nie potrafił się ruszyć. W końcu zdecydował, że będzie walczył. Podleciał do demona. Ten drapnął go w lewe udo. Basior jęknął. Potwór drapnął go jeszcze raz, wytrącając go z równowagi i obalając na ziemię. Już miał zadać ostateczny cios. Nathan żegnał się z życiem, pewny, że zginie. Nagle wycieńczony Scorpio naskoczył od tyłu wielkoluda i zacisnął zęby na szyi, dopóki bestia nie padła miażdżąc go przy okazji. Nathan kulęjąc zerwał się i tonąc we łzach siedział przy martwym bracie i matce.
*rok później*
Nate leciał nad lasem. Ptaki omijały go, z obawy przed pożarciem. Naokoło pachniało już wiosną. Od lata tamtego roku nieustannie przemierzał świat w poszukiwaniu szczęścia. Basior żył teraz samotnie. Postanowił odpocząć chwilę i wylądował obok mostka. Nie spotykał na swojej drodze żadnych wilków, toteż zdziwił się widokiem młodej wadery.
- Jestem Ventus. - uśmiechnęła się. - Co cię tu sprowadza?
- Nathan... Jestem Na... Nathan... Ja... Ja szukam watahy... Może... Jesteś w jakiejś.. Watasze? - wydukał. Od wielu miesięcy z nikim nie rozmawiał, czuł się niezręcznie.
- Tak. Jestem Alphą watahy, na razie bez członków.
Zrobiło mu się jeszcze bardziej niezręcznie, gdyż rozmawiał z piękną, młodą Alphą. Wziąłem głęboki oddech, postanowiłem, że chcę, aby miała o mnie dobre zdanie.
- Wiesz... Mogę dołączyć. - uśmiechnąłem się.
Przedmioty: Owszem, chodzi cały czas owinięty swoim czarna-granatowym szalikiem
Właściciel: NAYTIRI (tylko na doggi)
Inne zdjęcia: Pysk - KLIK
Bez skrzydeł - KLIK
Jako szczeniak bez skrzydeł - KLIK
Legion: POWIETRZA