- Co się stało? - spytała uzdrowicielka.
- Kłusownicy go postrzelili - powiedziałam i zaczęłam tłumaczyć o zajściu.
- Gdzie cię trafili - znów zapytała.
- W prawą przednią łapę - odpowiedział, a potem syknął z bólu.
- Spójrz mi w oczy - powiedziała. Ignis zaczął patrzyć w jej oczy i chyba go zahipnotyzowała, bo nawet nie mrugnął. W międzyczasie wyciągnęła szybko kulkę i zabandażowała, zanim się obejrzał. Włożyła mu termometr do buzi.
- Jak podejrzewałam, masz wysoką gorączkę - powiedziała - będziesz musiał dostawać tabletki.
- Zaprowadzę cię do jaskini - rzekłam, zabierając tony tabletek od medyczki.
- Nie musisz - powiedział. Nic nie powiedziałam i zaprowadziłam go do jaskini, stawiając mu obok posłania pełno tabletek.
- Idę do swej jaskini. Dobranoc - pożegnałam się z basiorem. Gdy dotarłam do jaskini, położyłam się na posłanku i długo leżałam, zanim zasnęłam głębokim snem. Obudziłam się dopiero około godziny czternastej. Chyba mój nowy rekord. Udałam się na polowanie, zauważyłam zająca. Rzuciłam się na niego i zjadłam. Potem poszłam do Ignisa, zobaczyć jak się czuję i czy nadal ma wysoką gorączkę.
- Cześć - powiedziałam, ale w jaskini go nie było, nie było sensu go tam szukać, bo nie jest on tak głupi, aby chował się przed innymi i bawił się z nimi w chowanego. Nawet ja się już nie bawię w takie rzeczy, również z Devem.
Ignis? Przepraszam, że tak późno nie zauważyłam wcześniej.