- Masz mnie natychmiast wyciągnąć z tej wody! – źrenice wadery gwałtownie się zmniejszyły, a jej zęby zgrzytały ze złości.
- Ale z ciebie leniuch. Sama się stamtąd wydostań. Trochę ruchu nie zaszkodzi, przyznaj.
- Ale z ciebie dureń. – Azzai podpłynęła do brzegu rzeki i wyszła cała zmoczona. Patrzyła na mnie jakby zaraz miała się na mnie rzucić i pożreć w całości.
- Nie zimno ci?
- Och, nie! Skąd! Wprost przeciwnie! Aż promienieję! – szczególnie podkreśliła słowo ‘’promienieję’’.
Unosząc się w górze, patrzyłem na waderę wzrokiem zwycięstwa. W końcu zlitowałem się nad drżącą z zimna waderą i otuliłem ją bardzo ciasno ogonem. Azzai tylko spojrzała na mnie zdziwiona, po czym zaczęła się wykręcać z objęć cienistego ogona.
- Puść mnie maskonurze! – krzyczała.
-Dlaczego?
- Duszę się!
- A chcesz się rozgrzać?
- Duszę się! – krzyknęła ponownie coraz bardziej się wiercąc.
- A ja za to się świetnie bawię – oznajmiłem z uśmieszkiem.
Szczurek w końcu przestał się wiercić ze zmęczenia, a ja widząc to uwolniłem waderę z uścisku.
- Co ci odbiło idioto?! Jeszcze trochę a udusił byś mnie na amen! Morderca! – zdyszana siedziała na ziemi próbując odzyskać normalny oddech.
- Zimno ci?
- Czy ty sobie żartujesz? Ty nadal o tym?
- Zimno ci? – powtórzyłem pytanie.
- Oczywiście, że nie! Przez to wszystko tak się zgrzałam, że prawie oddychać nie mogę!
Uśmiechnąłem się tylko do zdenerwowanej wadery.
- I co się szczerzysz?! – krzyknęła.
- Nie ma za co
- Ha?
- Dzięki mnie nie jest ci zimno. Powinnaś mi dziękować.
Szczurek patrzył na mnie jak wryty. Jej mina mówiła więcej niż tysiąc słów. Jeszcze chwilę tak postaliśmy, aż w końcu stwierdziłem:
- No, nic tu po mnie – odwróciłem się w drugą stronę – nie mam czasu by dalej wtrącać się w twoje życie. Mam też swoje – mrugnąłem do Azzy, a ta nadal patrzyła na mnie zdziwiona.
Poszedłem w swoją stronę, zostawiając waderę samą przy stawie.
Azzai? ;3