piątek, 14 kwietnia 2017

Od Kassi CD. Dev, Ventus

Nie mogłam się poruszyć, on mi się wykrwawi na oczach. Przegryzłam wargę, a moje złote oczy zabłysły.
Podbiegłam do leżącego Deva, obserwowałam jego rany:
-Nie waż mi tu umrzeć na oczach, bo cię zabije.-Zażartowałam.
-Nic mi nie jest, choć musimy sprawić, co z Ignisem.- Próbował wstać, ale upadł bezsilnie.
-Nie ruszaj się, bo tylko pogorszysz ranę.
W odpowiedzi Dev zawarczał niezadowolony. Chciałam go podnieść, ale ktoś krzykną:
-Dev!
Obróciłam się w stronę głosu i przez de mną stała biało, niebieska wadera, gdy tylko nas zobaczyła podbiegła i przytuliła Deva:
-Dev, nic ci nie jest?! Jesteś ranny! Zabiorą cię do medyczki!
Zrobiłam krok do tyłu, wpatrując się w postać. Ma skrzydła, legion powietrza, ale kto to jest? Jeszcze nie widziałam, żadnej wadery, a raczej nie rozmawiałam:
-Ven, uspokój się, to tylko rana.
-Tylko, rana Dev ty cały krwawisz, jesteś postrzelony!
Mrugnęłam kilka, razy analizując sytuacje. Zacisnęłam zęby i podbiegłam do dwójki:
-Później się pomartwicie, musimy go zabrać.
Pochyliłam się, by pomóc mu wstać. Niejaka Ven, odsunęła się, a ja pozwoliłam basiorowi, by się o mnie oparł, ona też się dołączyła:
-Teraz to ja ci pomogę braciszku.
Zachichotałam, a Dev ciężko westchną. Musiał liczyć na naszą pomoc:
-Dobra…Teleportacjaa~!- Krzyknęłam.
Wadera popatrzyła się na mnie pytająco, a wokół nas pojawiła się mgła. W tej chwili uświadomiłam sobie, największy błąd, jaki zrobiłam. Ledwo, co dałam rady z Ignisem, a co mówić z trójką.
Mgła opadła. Trafiliśmy niedaleko medyka. Ven od razu zaniosła rannego, ja stałam w miejscu, chciało mi się wymiotować. Przełknęłam ciężko ślinę i wolnym krokiem, starałam się pójść za nimi. Kur**. Skręciłam w najbliższy krzaczek.

                                                                        Dev?