- A więc chłopcy zaczynamy, łapać te paskudzctwa - powiedział, największy potwór - musimy się pospieszyć, zanim ktoś to zauważy, bo ściągnie gliny i po nas.
Najbardziej zaskoczyło mnie słowo "gliny" do tych czas myślałam, że to taka masa podobna do ziemi, tyle, że się lepi. Ale teraz to nie było najważniejsze, teraz chodziło tylko o to skąd się wzięły te potwory i co zamierzają zrobić. Zaczęłam biec, dotarłam do jaskini Deva. Nie było go! Co robić... Nathan!!!! Biegnę dotarłam do jeziora gdzie basior rozmawiał, z błękitną waderą.
- Nathan, szybko leć za mną. - powiedziałam, wysapując to ledwie.
- Co się stało? - odpowiedział, szybko, acz spokojnie Nathan.
- Zobaczysz - rzekłam i od razu pognałam do miejsca zdarzenia, basior leciał za mną. Lecieliśmy i nie przejmowaliśmy się, tym, że niejeden patyk zranił mnie, bądź Nathana w nogę. Dolecieliśmy. Potwory nadal stały i pochylały się nad kawałkiem materiału, z różnymi obrazkami.
- Nie wygląda to za dobrze - powiedział Nath.
- Z ich rozmowy zrozumiałam, że ten największy stwór nazywa się Greg - powiedział, szybko, by nie stracić, żadnej informacji z ich rozmowy, aczkolwiek mało słów trafiało do mych uszu, głównie takie jak - demoniczne wilki, uskrzydlone stwory, czy coś takiego i zabić lub złapać.
- Masz jakiś plan? - spytał.
- Mam początek - powiedziałam niepewnie.
- Czyli co mam robić?
- Ty tu zostajesz i paczasz jak się sprawy toczą, a ja pędzę zawiadomić resztę watahy o niebezpieczeństwie.
- Czem.. - nie dokończył, ponieważ, przez te ułamki sekundy, byłam coraz bliżej centrum. Wzbiłam się w powietrze.
- Gdzie jest Devv? Gdzie on jest? - mruczałam pod nosem, wypatrując brata.
- Dev!- krzyknęłam zlatując jak strzała tuż przed Devem.
- Coś się stało Ven? - spytał mnie najwyraźniej zdenerwowany, lecz trudno było to dostrzec, bo jak zawsze jego oblicze, było jak zawsze niesamowicie spokojne.
- Dev. Jakieś, stwory są na granicy, najwyraźniej mają broń, Nathan został na miejscu i patroluje je! Trzeba to powiedzieć to reszcie watahy.
- Dobrze, pójdę zwołać wilki. - powiedział Dev biegnąc, do centralnego centrum.
Wilki stały w centrum i były podenerwowane.
- Proszę o ciszę. - powiedział głośno Dev, lecz szum wśród tłumu nie ucichł.
- Cisza - powiedział głośniej. Nadal nie skutkowało. Zamachnęłam się mocno skrzydłami, a wśród tłumu zapanowała cisza.
- Jak już mogły się wieści rozejść, na obrzeżach watahy pojawiły się jakieś stwory. Po skonsultowaniu się z aflą legionu wody, doszyliśmy do tego, że są to ludzie, jak to mówiła mi ona są to bezlitosne, odrażające stwory, które nie mają w sobie nawet ciut empatii. Więc poczyniliśmy już odpowiednie kroki. A więc szczeniaki, mają być ciągle pod nadzorem bety. Odziały, są podzielone według legionów i mają bazy w wyznaczonych przez alfę terenach w danym legionie. Na razie proszę, by nie siać paniki wśród innych - Dev przemawiał bardzo przekonującą, ale właśnie przypomniał mi się Nathan. Poleciałam, znów na pobrzeża watahy, Nathan nadal wysłuchiwał rozmów ludzi, jak to Dev powiedział.
- I co? - spytałam.
- Mają jakieś pałki. - powiedział wskazując na czarny patyk.
- Choć musimy wracać. - powiedziałam. Basior bez słowa uniósł się w powietrze i dolecieliśmy do watahy. Powoli zapadał zmrok, ja przesiadywałam przed jaskinią wpatrując się w księżyc. Co to są za stwory? Czego one od nas chcą? Położyłam się na posłaniu i zasnęłam.
Nathan?
Rozpoczęliśmy wojnę! Jest to wojna z kłusownikami. Chcą nas wyłapać i zabić. Są bezlitośni i mamy prawo z nimi przegrać, lecz na pewno do tego nie dopuścimy!
Rozpoczęliśmy wojnę! Jest to wojna z kłusownikami. Chcą nas wyłapać i zabić. Są bezlitośni i mamy prawo z nimi przegrać, lecz na pewno do tego nie dopuścimy!