- Mizu - krzyknęłam. Nagle wyczułam zapach Mizu i wplątany w niego zapacz ludzi. Chciałam się wzbić w powietrze, ale, gdy tylko spróbowałam, we znaki dało się moje złamane skrzydło. Syknęłam z bólu. Postanowiłam biec za zapachem Mizu. Przez wiatr czułam go coraz słabiej. Byłam cała pokuta cierniami.
- Mizu - zaczęłam nawoływać. Gdybym jej nie przeszkodziła, nic by się nie stało. Po moim pysku ciekła łza. Po chwili krzaczek koło mnie zniknął. Głupie moce. Kopnęłam w drzewo, które również po chwili znikło. Zauważyłam jeziorko. Podbiegłam do niego, by się przemyć. Po chwili doznałam olśnienia. Skupiłam się i wyczarowałam wiaderko. Zanurzyłam je w wodzie, by wleciała do niego.
Poszłam w stronę resztek zapachu Mizu. Nie mogłam biec, bo woda, by się wylała. Przyśpieszyłam kroku. Nie interesowały mnie gałęzie, które raniły mnie, nie zważałam również na skrzydło, które ciągnęłam za sobą. Teraz liczyła się tylko Mizu. Nagle wyczułam mocny zapach ludzi i wilczycy. Zauważyłam dziwny budynek. Podeszłam do niego. W środku znajdował się dziwne pole otoczone siedzeniami, a w niektórych ściankach jego były kraty, które się podnosiły. Z jednego z nich wyszła Mizu.
Mizu?