Zaczęłam dyszeć ze zmęczenia, przebiegłam most i przeskoczyłam leżące drzewo. Jeszcze trochę.
Wyczułam dusze, nie była czysta, trochę uszczypliwa, ale nie czarna. Zaczęłam zwalniać, aż w końcu zatrzymałam się przed czarnym wilkiem, jego gęste futro wiało na wszystkie strony. Wpatrywałam się w niego, a on zdziwiony we mnie:
-Witaj?- Zaczął.
Kiwnęłam głową. Zastanawiałam się, czy, nie zignorować go i biec dalej.
Kolejny silny podmuch wiatru. Cofnęłam się i o szczęście, akurat przed nami spadła gałąź:
-Choć, tu nie jest bezpiecznie- Odrzekł.
Nie ruszyłam się, chciałam sprawdzić jego aurę, no, ale weź to zrób, w trzy sekundy. Nie ma złych intencji, ale dusza była poplamiona. Ponownie skinęłam głową i zaczęłam biec, a on za mną, wyprzedzając.
Wiatr nasilał się, bieg stawał się coraz trudniejszy. Basior stanął, spojrzałam na niego przez ramię:
- Za daleko jest.- Zaczął się rozglądać- Choć, nie daleko jest jaskinia przyjaciela.
Skręcił, be zastanowienie dołączyłam. Rzeczywiście, prześlemy przez krzaki i ukazała się jaskinia. Weszliśmy:
-Dev?- Krzykną.
Głos rozniósł się echem, ale nikt się nie odezwał.
- Najwyraźniej go nie ma. Przeczekamy to wietrzysko.- Obrócił się do mnie.- Nie przedstawiłem się, Jestem Ignis Alfa legionu ognia, a jeśli nie wiem, znajdujesz się na terytorium Watahy Niezachwianej Harmonii.
Pochyliłam głowę, że rozumiem. Wilk wyczekiwał, aż się przedstawię. Gdy to dostrzegłam, napięłam się. Nie mogę. Pokręciłam przecząco głową:
-Mało mowna z ciebie osoba.
Wzruszyłam ramionami.
Basior usiał, a ja się położyłam. Byłam wyczerpana. Mrugnęłam. Spojrzałam na basiora. Źrenice zmniejszyły mi się. Zamiast jego siedziała uśmiechnięta Natasza:
-Jak uroczo.- Powiedziała.
Odskoczyłam przestraszona. Mrugnęłam. Ignis wpatrywał się we mnie zdziwiony. Zaczęłam się rozglądać. No nie, znów się nabrałam. Westchnęłam i obróciłam głowę w stronę wyjścia. Oby to wietrzysko się uspokoiło.
Ignis?