piątek, 12 maja 2017

Od Kassi CD. Dev

Nie czułam się najlepiej. Co tu mówić, przed chwilą zwróciłam swój obiad. Wyszła z krzewów. Niech matka natura robi z tym, co chce. Obróciłam się, by zobaczyć, co, z Dev’em. Wzdrygnęłam się, gdy akurat był za mną:
-Nic ci nie jest Kassi?
-Pff mi?- Wyprostowałam się.- Eh… Przypomina mi się ten królik sprzed tygodnia, ale ty się nie martw o jakąś tam waderkę tylko o siebie.
-Jestem alfą to mój obowiązek.- Powiedział formalnie.
-O jejku, tylko mi się nie zaczynaj wywyższać jak Ignis.
-Nie wywyższam się.-Odparł oburzony.
-Ehym, nie zemną takie coś, a teraz proszę mi tam wracać, pani medyk Kassi pierwszego stopnia się tym zajmie.
-Jesteś medykiem?
-Nie, ale znam się na to i owo.- Wypięłam się dumna.- Czyli prawie na niczym, he he.
Dev westchną i spojrzał na zabandażowane rany:
-Chcę się upewnić, czy wszystko z tobą dobrze.
-Jak najlepiej, trochę kręci się w głowię, ale to minie. Uwierz mi, jestem lekarzem.
Dev kiwną głową i obrócił się w stronę jaskini. Skrzywiłam się z niesmakiem. Spojrzał na mnie przez ramię:
-Idziesz?
-Ta, ta daj sekundę. Powietrze lepiej mi zrobi, zaraz przyjdę!- Uśmiechnęłam się.
Przemilczał to i wszedł do jaskini.
Spuściłam głowę. Czuje się tak ch*****o. Ja muszę se to wygrawerować na czole „Teleportacja nie w grupach, przynajmniej dla mnie”. Chociaż i tak to zlekceważę. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do jaskini.
Basior zmieniał bandaże, każda wymoczona we krwi. Skrzywiłam się:
-Hej, pomogę.
Dev spojrzał na mnie wzrokiem „Nie trzeba”
-To~ Przynajmniej dasz kawałek?
Podniósł głowę pytająco. Podał mi bandaż. Zdjęłam swój ubłocony, a łapa opadła mi bezwładnie. Owinęłam ją i mocno zacisnęłam, usztywniając. Oddałam bandaż:
-Po co to robisz? Nie masz żadnych skaleczeń.
-Powiedzmy, że zwichnęłam se łapę… wielokrotnie i jakoś się sflaczała.-Wzruszyłam ramionami.
Basior prychną i wrócił do opatrywania. Ziewnęłam, wstałam i spojrzałam, jak kończy zmienianie:
-Dev?
Podniósł głowę:
-Choć pójdziemy zobaczyć, co z Ignisem, niech zobaczy, że jeszcze żyje, będzie miał ziszczony cały dzień. Błahaha!
Basior patrzył się na mnie pytająco. Zachichotałam i pokierowałam się do wyjścia, po chwili dołączył:
-A z tobą wszystko dobrze?- Spytałam.
-…. Ta, choć zobaczymy, co z Ignisem.
Zaczęłam iść w podskokach, a Dev prowadził.

Dev?