Leżałem w swojej jaskini. Nie mogłem zasnąć. Myślami byłem
obok Mizu. Zastanawiałem się, co teraz robi. Może znowu opętał ją demon? Nie
mogłem odpędzić od siebie tych myśli. Przekręciłem się na drugi bok. Moja
boląca klatka piersiowa dała o sobie we znaki. Syknąłem z bólu. To nie czas
teraz, żeby myśleć o bólu. Lepiej zastanowić się jak mam jej pomóc. Powstałem z legowiska i
wyszedłem na zewnątrz. Usiadłem przed jaskinią. Aż dziwne, że jest tak cicho. W
końcu jest wojna. Kłusownicy zapewne oddali się w objęcia Morfeusza. Wpatrując
się w nocne niebo, przed moimi oczami przelatywały setki myśli. Westchnąłem. Nadchodząca
znajoma mi sylwetka wyrwała mnie z transu.
- Mizu, co się stało? – zapytałem wstając.
Widziałem jej niepokój i strach w oczach.
- Pomóż mi. Proszę. – spojrzała na mnie szklistymi oczami. –
Ja… nie dam rady.
Wadera podeszła do mnie i się wtuliła w moje futro.
Odwzajemniłem gest.
- Miałam sen. A raczej koszmar… Dev słuchaj, ja naprawdę
boję się, że coś Ci się stanie przeze mnie. Proszę nie ryzykuj. – posłała mi
smutne, błagalne spojrzenie.
- Mizu. Najdroższa moja, najukochańsza, nie ryzykuję. To mój
obowiązek Ci pomóc. Jesteśmy przyjaciółmi. – skłoniłem łapą, aby uniosła głowę
i spojrzała mi w oczy. – Możemy zacząć trenować od teraz.
Wzrok wadery spoczął na moim okaleczonym brzuchu.
- Nie możesz. Jesteś ranny. Chwila! Co Ci się stało?! –
poruszyła się.
- To nic takiego. Mała potyczka z ludźmi.
Zmarszczyła brwi. Wyglądała na bardzo niezadowoloną z tego
powodu.
- Niech ich! Jeszcze brakowało aby Ciebie poharatali!
- Naprawdę nie szkodzi. Jeszcze im się zrewanżuję.
Mizia? ;3