środa, 31 maja 2017

Od Silvera do Flame


Nie dawno doszedłem do jakiejś watahy. Nikogo jeszcze tu oprócz Ignisa nie poznałem, ale wiedziałem, że szybko to się zmieni. Był piękny poranek. Słońce delikatnie oświetlało mój pysk, a strumyk który znajdował się nie daleko cicho szumiał. Siedziałem samotnie na pokrytej cieniem polanie, kiedy nagle ptaki ucichły a ja zobaczyłem sylwetkę wadery. Powoli wstałem i popatrzyłem się na nią. Szła w cieniu więc nie widziałem jej dokładnie. Jedyne co dostrzegłem to, że ma czerwono-pomarańczowe futro i błękitne oczy. Kiedy była już blisko stanęła obok mnie i powiedziała :
- Jestem Flame, beta legionu ognia. Pomożesz mi to zdjąć... - Wskazała na obrożę - i to nie jest prośba. To rozkaz.
Kiwnąłem głową. Długo siłowaliśmy się z ludzkim wynalazkiem, jednak w końcu udało się go zdjąć.
- Silver jestem. - przedstawiłem się, gdy obroża pękła. Spojrzałem na nią i dostrzegłem więcej strzegółów, jej lewa łapa odrobinę krwawiła a uszy są zakończone pędzelkami. Kiedy jej się tak przyglądałem zobaczyłem na jej pysku szczery uśmiech. Jednak nie trwał on długo. Wadera ostatni raz się na mnie spojrzała i odeszła. Gdzie tego nie wiedziałem, nawet nie zdążyłem się z nią pożegnać a ona już poszła...
Parę godzin później.
Powoli zbliżało się południe. Siedziałem pod nie wielką wiśnią w jej cieniu. Właśnie miałem iść pozwiedzać jeszcze inne tereny kiedy usłyszałem krzyki.
- Przestań! - Powiedziała jakaś wadera.
- Myślisz tylko o własnej dupie. Gdy mnie złapali nawet nie próbowałaś ruszyć mi na pomoc. Powiedziała inna wilczyca. Szybko wstałem i zacząłem iść w stronę dźwięku. Kiedy się zbliżałem zobaczyłem Flame która posłała mała kulę ognia w stronę tej drugiej wadery. Nagle Flame teleportowała się bardzo blisko mnie. Chwilę się zastanawiałem czy warto do niej podejść ponieważ widziałem, że jest wściekła. Jej oczy z pięknego błękitu zmieniły kolor na pomarańczowo-czerwony a na jej futrze można było dostrzec płomienie. Mimo moich obaw zacząłem do niej iść. Wilczyca spojrzała się na mnie i zapytała :
- Po co tu przyszyłeś?
- Chciałem się zapytać co tam się stało? Kiedy to powiedziałem pokazałem łapą tamto miejsce gdzie wadery się pokłóciły. Samica nic mi nie odpowiedziała. Więc zapytałem się ją o coś innego.
- Czy mogłabyś oprowadzić mnie po terenach watahy?
- Jeśli chcesz. To co chcesz pierwsze zobaczyć? Odparła.
- Legion powietrza. Powiedziałem zachwycony.
- A teraz na jakim legionie się znajdujemy? Zapytałem.
- Legion ziemi. Powiedziała Flame i zaczęła iść. Zaciekawiony poszłem za waderą.
W legionie powietrza.
Przez całą drogę szliśmy w milczeniu. Nie mogłem znieść tej ciszy więc zacząłem rozmowę.
- Flame opowiesz mi coś o sobie. Skąd pochodzisz itd? Zapytałem. Wadera popatrzała się na mnie zdziwionym wzrokiem i nic nie odpowiedziała.

Flame??

poniedziałek, 29 maja 2017

Od Kassi

Gorące opary, grzało moje ciało, a dym sprawiał, że czułam się świetnie. Właściwie to mój szczęśliwy dzień. Świetnie się czuje. Jestem szczęśliwa, rozbudzona i pełna humoru po prostu będzie mi ciężko go zniszczyć. Podskakiwałam omijając pęknięcia na kamieniach. Byłam na Legionie ognia. Niedaleko płynęło jezioro lawy. Ciekawe. Co by się stało gdyby tam wpadłam? Do wody mi nie wolno, a do lawy? Mruknęłam pytająco. Nagle rozległ się straszny ryk, a moja ciekawość nie dawała za wygraną. Pobiegłam za dźwiękiem. O dziwo to była jaskinia tego smoka. Jak mu tam, Smuga? Niepewnie weszłam, a mym oczom ukazał się wielki smok i oczywiście znajome futerko. Najwyraźniej mnie nie zauważył. Może go wystraszę. Zaczęłam się czaić. Ignis najwyraźniej coś gadał ze smokiem. Bestia przeniósł wzrok na mnie, patrzył się chwile i już próbował zaryczeć, i nie wiem, co mi odbiło, czy to odruch czy instynkt, ale jak nie pobiegłam, jak nie frunęłam, jak ten kamień była pod moimi nogami i jak nie jebł** w Ignisa, normalnie trzysta metrów poleciałam. No dobra przesadzam. W czasie mojego biegu smok zdążył ryknąć, a Ignis już obradzał głowę, gdy ja wyleciałam na prostą. Nie obeszło się bez kilku fikołków, a skończyło się leżeniem na nim… Ignis leżał na plecach, a na jego twarzy dominowało zdziwienie, ja na tomista nurkowałam w jego futrze. Dosłownie, pysk był już zasłonięty tylko oczy było widać, a uszy już dawno opadły, ale nie powiem jest strasznie mięciutkie. Wilk chwile analizował sytuacje i krzykną:
-Kassi!? Czy mogła byś łaskawie zemnie zejść!- już widziałam ten błysk w oku, będzie się jarać.
-Ale ty masz mięciutkie futerko! Nie sądziłam, że jest aż tak gęste!- Zaczęłam wycierać pysk w futerko
-Kassi ty… Zejść ze mnie to jest bardzo nie komfortowe!
Ignis zepchną mnie i szybko wstał na równe nogi, a ja po chwili:
-Co to miało znaczyć!?
-Oj już na mnie nie warcz, co ty taki dzisiaj spięty.-Powiedziałam spokojnie.
Basior westchną ciężko, starając się uspokajać:
-Przepraszam, miałem dzisiaj ciężki dzień, ale wytłumacz mi. Co to miało znaczyć?
-Chciałam cię wystraszyć, ale się potknęłam.- Powiedziałam szczerze.
Ignis patrzał się na mnie wzrokiem „Really”?
-Ale bądźmy szczerzy, masz strasznie miękkie futerko!- Pisnęłam.
-…
-Tak ci zazdroszczę, ja mam sztywne jak siano…. Mogę pomacać futerko!?
-Co!?
-No daj, ono jest naprawdę przemiłe.
-Nie!
-Nie obchodzi mnie to.
Podbiegłam do niego i rzuciłam się na szyje. Ignis lekko się zabujał:
-Na karku masz jeszcze miększe.
Wilk szybko mnie odepchną:
-Możesz przestać, to nie jest fajne. Co ci dzisiaj odbiło?
-Mam szczęśliwy dzień.
Wilk spojrzał na mnie pytając.
-Nie zrozumiesz.
Nagle Smok zaśmiał się nisko i głośno. Ignis spojrzał na niego z zażenowaniem:
-Błagam cię Smug nie dobijaj mnie.
-Hahaha! To jest mój szczęśliwy dzień, a twój najgorszy.
Zaczęłam się donoście śmiać.

Ignis?

piątek, 26 maja 2017

Od Flame CD Mizu

Zostawiła mnie. Sama pobiegła z tłum rozwścieczonych ludzi, gotowych ją zabić. Wiadome było, że nie da rady. Nawet gdybym chciała, nie mogłam jej pomóc. Nie z tym ustrojstwem na szyi i lekko rozmywających się obrazem przed oczami. Musiała poradzić sobie sama.
Ułożyłam się wygodnie. Jaskinia była niewielka, i dobrze ukryta. Mogłam więc być spokojna. Zamknęłam oczy i po niedługiej chwili, bez wiedzy o tym, zasnęłam.

~*~*~*~

Kilka promyków słońca oświetliło moją twarz. Wszędzie panowała głucha cisza. Nic nie wskazywało na to, że ktokolwiek - wilk czy człowiek - miałby mnie znaleźć. W powietrzu unosił się smród śmierci. Stłumił całą miłość i szczęście, jakie wcześniej można było tu poczuć. Powoli wyszłam na zewnątrz. Wtedy światło dnia lekko mnie oślepiło. Po chwili jednak patrzyłam na świat bez mrużenia oczu. Jakieś sto metrów od miejsca gdzie spałam, trawa była wyraźnie wydeptana. Najprawdopodobniej było to miejsce walki. Usiłowałam sobie przypomnieć, kiedy dokładnie Mizu ruszyła mi na pomoc. Z pewnością było to popołudnie, tak więc, sądząc po obecnej pozycji słońca przespałam prawie całą dobę. Moja lewa, przednia łapa odrobinę krwawiła, jednak nie przejęłam się tym zbytnio. Musiałam znaleźć sposób, by pozbyć się tej przeklętej obroży.
Niedaleko zobaczyłam sylwetkę basiora. Nie byłam pewna, czy wcześniej go już widziałam. Podeszłam bliżej, by mu się przyjrzeć. Teraz wiedziałam, nie znaliśmy się. Musiał dołączyć niedawno. Stanęłam obok niego i spojrzałam w jego czerwone oczy.
- Jestem Flame, beta legionu ognia. Pomożesz mi to zdjąć... - wskazałam na obrożę - i to nie jest prośba. To rozkaz.
Wilk kiwnął głową. Długo siłowaliśmy się z ludzkim wynalazkiem, jednak w końcu udało się go zdjąć.
- Silver jestem. - przedstawił się, gdy obroża pękła.
Coś, czego nikt przez całe moje życie nigdy nie zobaczył na moim pysku, pojawiło się na nim właśnie teraz. Był to uśmiech. Szczery, nie wymuszony. Sama nie wiedziałam, co go tu przywołało. Nie trwał on jednak długo. Dotarło do mnie co się dzieje i zniknął.

~*~*~*~

Spacerowałam na granicy legionu ognia i wody. Wilki innych ras niż ja uważają, że wilki ognia lubią gorąco, jednak nie było to prawdą. Oczywiste było, że taki wilk jak ja, nie jest w stanie się oparzyć, ani spalić, jednak jak każdy inny magiczny wilk, ja również nie przepadałam za upalnymi dniami lata. Na granicy ciepło, jakie biło z legionu ognia nie dawało się tak we znaki, gdy chodziło się na granicy. Co prawda można było tu napotkać parę z parującej wody, jednak było to do zniesienia.
- Hej. - usłyszałam głos Mizu, a po chwili ujrzałam jej całą sylwetkę. W odpowiedzi jedynie kiwnęłam głową. - Flame, ty krwawisz. Trzeba to opatrzyć. - powiedziała zatroskana, patrząc na moją łapę.
- Nie... to nic. - schowałam łapę - Stara rana.
Zerknęłam w lewo. Silver chodził między drzewami, szukając strumyka, z którego mógłby się napić. Wadera również spojrzała w tamtą stronę.
- Podoba ci się. Prawda? - szepnęła.
Moje futro natychmiast zapłonęło. Błękit moich oczu zmienił się na ogniste barwy. Podeszłam do wilczycy i przyparłam ją do drzewa.
- Nawet nie próbuj o tym myśleć! - warknęłam.
Zobaczyłam przerażenie w oczach Mizu, jakiego dawno nie dostrzegłam. Rozkoszowałam się tą chwilą.
- Flame... zostaw mnie. - chlipnęła chowając coś za sobą. - To rozkaz. - dodała wahając się.
- Podlegam tylko rozkazom Ignisa. - powiedziałam jeszcze bardziej się zbliżając.
Nagle zza Mizu wyłoniła się jakaś mała postać. Wyciągnęła do mnie rączki, jakby nie zdając sobie sprawy, z grożącego jej niebezpieczeństwa. Wadera schowała je za siebie.
- Dlaczego chronisz ludzkie szczenie? - warknęłam jeszcze bardziej zdenerwowana. - Nie wiesz do czego jest zdolne?!
Wtedy z jej oczach zabłysła złość. Taka jak ze mnie, a może nawet i większa.
- Jest jeszcze mała. - powiedziała próbując zachować spokój. - Myślisz że wszystko ci wolno, udajesz sukę, ale tak naprawdę jesteś żałosna. Nie radzisz sobie z własnymi emocjami, dlatego wyżywasz się na innych. Uratowałam ci życie już dwa razy, a ty nawet nie podziękowałaś. Bo taka jesteś. Samolubna i egoistyczna.
- Przestań! - warknęłam.
Mówiła prawdę i to mnie bolało, jednak nie chciałam tego okazać.
- Myślisz tylko o własnej dupie. Gdy mnie złapali nawet nie próbowałaś ruszyć mi na pomoc.
Posłałam w jej stronę niewielką kulę ognia. Nie miała na celu jej zaszkodzić, a jedynie odwrócić uwagę. Teleportowałam się niedaleko Silvera. Miałam nadzieję, że podejdzie, jednak nie byłam pewna czy naprawdę tego chcę.

Silver? To koniec serii opowiadań z Mizu, czas popisać z kimś innym

poniedziałek, 22 maja 2017

Od Mizu cd. Dev'a

Patrzyłam to na łeb basiora, to na jego ranny brzuch.
- Zaczniemy ćwiczyć, jak wyzdrowiejesz. - powiedziałam cicho.
- Dobrze, Mizu. - popatrzył na mnie.
- Dev?
- Tak?
- Czy.... ja bym mogła dzisiaj spać u Ciebie? - zapytałam.
- Jasne. - powiedział, po czym objął mnie łapą. Wtuliłam się w jego futro, po czym zamknęłam oczy. Po chwili zasnęłam.

*parę dni później*

- Ja će na dwól! - powiedziała Renel.
- Nie teraz, Ren. - mruknęłam cicho.
- JA ĆE NA DWÓL! - krzyknęła i zaczęła wdrapywać się na mój grzbiet. Westchnęłam. A jeśli ktoś zobaczy, że chodzi ze mną ludzkie szczenię?
- Kruszynko... - jęknęłam.
- Ja će tam! - wskazała rączką na łąkę.
- Nie dasz mi spokoju, co? - zapytałam, po czym wstałam i podeszłam do wyjścia jaskini. Nikogo nie zobaczyłam. - Chodź, Renei.
- Jej! - podskoczyła i pobiegła na dwór. Pobiegłam za nią. Dziewczynka zaczęła bawić się trawą. Uśmiechnęłam się. Wyglądała tak uroczo. Nienawidzę ludzi za to, co mi zrobili, ale ona... jest inna niż wszyscy. Nigdy nie zamierzałam adoptować ludzkiego szczenięcia, a jednak to zrobiłam. Teraz nie dam jej skrzywdzić. Usłyszałam czyjeś kroki. Podbiegłam do Ren i usiadłam przed nią, żeby nikt jej nie widział. Po chwili zobaczyłam Dev'a. Uśmiechnęłam się nerwowo na powitanie. Dziewczynka za moimi plecami zaczęła bawić się moim ogonem z wody.
- Hej, Dev. - powiedziałam cicho.
- Witaj, Mizu. - basior popatrzył na mnie. - Przyszedłem sprawdzić co u ciebie.
- U mnie jak najbardziej... wszystko świetnie... dobrze... - wymamrotałam. Ren zaczęła wspinać się po moich plecach. Po paru sekundach znalazła się na mojej głowie. Dev popatrzył na nią lekko zaskoczony. Ren po raz pierwszy zobaczyła innego wilka i przypatrywała się mu z zaciekawieniem.
- Skąd to się tu wzięło? - zapytał spokojnym głosem.
- Ale co? - udawałam zaskoczoną.
- To, co masz na głowie.
- Ja nic nie mam na głowie.
- Tatuś pieśek! - pisnęła uradowana Rene. Westchnęłam.
- Skoro już o niej wiesz, proszę, nie mów innym. - mruknęłam. Dziewczynce widocznie znudziło się siedzenie na mojej głowie, więc wyciągnęła rączki w kierunku „Tatusia pieśka”, po czym zawiesiła się mu na pysku.

czwartek, 18 maja 2017

Od Dev'a CD. Mizu


Leżałem w swojej jaskini. Nie mogłem zasnąć. Myślami byłem obok Mizu. Zastanawiałem się, co teraz robi. Może znowu opętał ją demon? Nie mogłem odpędzić od siebie tych myśli. Przekręciłem się na drugi bok. Moja boląca klatka piersiowa dała o sobie we znaki. Syknąłem z bólu. To nie czas teraz, żeby myśleć o bólu. Lepiej zastanowić się  jak mam jej pomóc. Powstałem z legowiska i wyszedłem na zewnątrz. Usiadłem przed jaskinią. Aż dziwne, że jest tak cicho. W końcu jest wojna. Kłusownicy zapewne oddali się w objęcia Morfeusza. Wpatrując się w nocne niebo, przed moimi oczami przelatywały setki myśli. Westchnąłem. Nadchodząca znajoma mi sylwetka wyrwała mnie z transu.
- Mizu, co się stało? – zapytałem wstając.

Widziałem jej niepokój i strach w oczach.
- Pomóż mi. Proszę. – spojrzała na mnie szklistymi oczami. – Ja… nie dam rady.
Wadera podeszła do mnie i się wtuliła w moje futro. Odwzajemniłem gest.
- Miałam sen. A raczej koszmar… Dev słuchaj, ja naprawdę boję się, że coś Ci się stanie przeze mnie. Proszę nie ryzykuj. – posłała mi smutne, błagalne spojrzenie.
- Mizu. Najdroższa moja, najukochańsza, nie ryzykuję. To mój obowiązek Ci pomóc. Jesteśmy przyjaciółmi. – skłoniłem łapą, aby uniosła głowę i spojrzała mi w oczy. – Możemy zacząć trenować od teraz.
Wzrok wadery spoczął na moim okaleczonym brzuchu.  
- Nie możesz. Jesteś ranny. Chwila! Co Ci się stało?! – poruszyła się.
- To nic takiego. Mała potyczka z ludźmi.
Zmarszczyła brwi. Wyglądała na bardzo niezadowoloną z tego powodu.
- Niech ich! Jeszcze brakowało aby Ciebie poharatali!
- Naprawdę nie szkodzi. Jeszcze im się zrewanżuję.

                                                                  Mizia? ;3


Powraca!

Shui powraca z powrotem do watahy!

"Prawda spytała kłamstwo: Dlaczego ludzie wolą wierzyć w ciebie? Zaś kłamstwo odpowiedziało: Bo ja jestem rzeczywistością, którą ludzie chcą widzieć."

Nowy basior - Powitajmy Silver'a!

 

"Nie jest ważne w życiu, żeby nie upaść, ale żeby podnieść się po każdym upadku"

Imię: Silver
Pseudonim: Devil
Wiek: 3 lata
Płeć: Basior
Charakter: Silver jest dosyć odważnym wilkiem. Jest realistą. Dla niektórych może być denerwującym i wrednym basiorem, lecz kiedy się go bliżej pozna okazuję się, że może być miły, opiekuńczy, lojalny i przyjacielski. Nie lubi przebywać w zatłoczonych miejscach. Jest bardziej samotnikiem niż towarzyskim wilkiem.
Wygląd: Jego sierść jest czarno-czerwona. Na jednym oku posiada bliznę. Jego oczy mają kolor czerwony.
Stanowisko: Wojownik
Umiejętności: Intelekt: 10 | Siła: 10 | Zwinność: 7| Szybkość: 6 | Magia: 5 | Wzrok: 5 | Węch: 4 | Słuch: 3
Rasa: Demon
Żywioły: Ciemność, ogień i umysł
Moce: Ciemność :
- Umie zamienić się w cień. Przez co jest niewidoczny.
- Umie zamienić się w demona.
- Kiedy jest wściekły jego oczy stają się czarne a on posiada lepszy słuch, wzrok, jest szybszy, silniejszy i zwinniejszy.
Ogień :
- Potrafi stworzyć barierę ognia wokół siebie.
- odporność na ogień itd.
- kontroluje ogień.
- Ogień go wzmacnia.
Umysł:
- Umie kogoś zahipnotyzować.
- Umie czytać w myślach.
Inne :
- Umie latać chociaż nie ma skrzydeł
Rodzina:
Ojciec - Black
Matka - Rose
Partner/ka: Szuka..
Potomstwo: Może kiedyś...
Historia: Urodził się w innym stadzie. Jego rodzice byli alfami. Kiedy on już dorosnął i miał być alfą, inna wataha wypowiedziała im wojnę. Kiedy pewnego dnia wyszedł na spacer i już chciał wrócić do domu ujrzał martwe wilki. Wśród nich znalazł swoich rodziców. Obok jego ojca leżał mały kryształowy sztylet, którym się bronił.
Przedmioty: Kryształowy sztylet
Głos: <POSŁUCHAJ>
Właściciel: Julietta2017 -hw
Legion: OGIEŃ

środa, 17 maja 2017

Od Azzai CD. Chinmoku

- Kici kici! – zaczął nas nawoływać.
- Co te kułsowniki głupie sobie myślą. Nie jesteśmy żadnymi kotami. - powiedziałam, a kłusownik wymierzył w Chinka strzelbą. Pewnie ten pawian powiedział teraz tekst w stylu " Możne nawołują koty, by ci zjadły szczurku", gdyby nie kłusownicy. Człowiek miał już strzelać do Pawianka, ale ja skoczyłam i powaliłam go na ziemie, w między czasie pojawił się mur ognia. Strzelba wystrzeliła. Zostałam ranna w brzuch.
- Co do... - powiedział kłusownik, ale z góry zaczął walić grad strzał.
- Co jej jest? - spytał jakiś czarny basior. Możne to kolega pawiana.
- Tra... trafili... trafili ją - wyjąkał Chinmoku.
- To akurat widzę, ale szczegółowo! - rzekł drugi. To były ostatnie słowa, które usłyszałam, bo zemdlałam. Obudziłam się w jaskini opatulona bandażami na brzuchu. Nagle dostrzegłam basiora, który wcześniej rozmawiał z Chinem, stał przy wejściu do jaskini.
- Gdzie ja jestem - powiedziałam. I zaczęłam wstawać, ale po chwili upadłam.
- Jak się czujesz? - spytała medyczka.
- Źle... - powiedziałam.
- Nie dziwie ci się - odpowiedziała.
- Zostałaś postrzelona w brzuch i masz poważną gorączkę - mówiła dalej.
- A co się stało z Pawiankiem - spytałam, widząc wszystko przez mgłę.
- Jakim Pawiankiem, chyba jest gorzej niż myślałam. Masz zwidy? Co widzisz? Pawiany? - spytała.
- Nie wiem... - odpowiedziałam. O co jej chodzi?
-To gdzie jest maskonur? - spytałam medyczka, a ona patrzyła na mnie jak na ducha.
- Jakie maskonury? Muszę ci chyba podać więcej leków. - Gada od rzeczy, a nadal nie odpowiedziała mi gdzie jest Pawianek. A co jeśli coś mu się stało? Nie mogę drugi raz przeżywać tego. Znów zemdlałam.
Chinmoku?

Od Lisy CD. Ignisa

Basior krzykną na mnie, byłam dość zmieszana. Czy ja coś zrobiłam, a może przestraszył się mojej reakcji? Popatrzałam się na niego i pochyliłam głowę:
-Co tak się na mnie patrzysz?
-Nie rozumiem, czego masz takie negatywne emocje?- Pomyślałam.
Wstałam i podeszłam do niego. Ignis napiął się i obserwował ze zdziwioną miną. Patrzyłam mu w oczy, chciałam użyć swojej zdolności, by zobaczyć, co się stało, ale się zagalopowałam.
Moje oczy błysnęły, a we wgłębieniach maski pojawiło się nikłe białe światło, powiększające się, co chwile. Basior zaczął się odsuwać:
-Możesz przestać, zaczynam się bać.- Powiedział.
Pochyliłam głowę. Za basiorem, stały wysokie cienie, trzymały coś długiego. Za nimi tworzył się ogień. Cienie opadły, pojawiły się duża grupa wilków, ogień się powiększał. Wilki upadły, a za nimi znów te cienie kierowały w nie…. Czy to strzelba? Pochłonął ich czarny ogień. W głowie szumiały mi krzyki i łkania. Z ognia uformował się wilki z czerwonymi ślepiami. Czy on ich zabił? Obok płomiennego wilka pojawiły się inne, z zielonymi, niebieskimi i białymi ślepiami, a za nim małe złote. Wizja się urwała:
-Możesz przestać, zaczynam się bać.- Powiedział.
On już to mówił, a no tak podczas ‘tego’ dla mnie czas płynie wolniej. Spojrzałam na niego, ukrywając strach pod maską. Odsunęłam się:
- Jest z tobą coś nie tak? Wydajesz się naprawdę dziwna.
On jest tym wilkiem, on zabił ich. Jest zabójcą:
-Ty potworze.- Powiedziałam, a raczej użyłam tego, czego dawno nie robiłam, czyli telepatii.- Jesteś zabójcą, zabijasz, odbierasz niesprawiedliwie istotom życie. Twoja dusza jest czarna jak twoje zabójstwa.
Obróciłam i uciekłam z jaskini. Czym on jest? Na pewno nie jest dobry jak się wydaje. Spojrzałam przed siebie. No to zaczynamy bieg od nowa. Muszę bardziej na siebie uważać.

Ignis? Bardzo cię przepraszam xD

Odchodzi

Z naszej watahy odchodzi kolejny  wilk, jest to Lovitia
Powód: Decyzja właściciela

"Nie uciekaj przed sobą.  To o czym myślisz i tak Cię dopadnie"

Aktywność!

Z powodu braku aktywności dużej ilości wilków, jesteśmy zmuszone dodać kolejny post o aktywności. Tutaj macie legendę, która informuje o aktualnym czasie pozostałym do końca terminu pisania opowiadań:
Zielony - wilk ma jeszcze duuużo czasu do końca terminu.
Pomarańczowy - zostało mniej niż tydzień.
Czerwony - wilk natychmiast musi napisać opowiadanie.
Niebieski - wilk ma zaznaczoną nieobecność

Astra
Azzai
Chinmoku
Dev
Flame
Ignis
Kassi
Lisa
Mizu
Nathan
Rachel
Ventus
Visa

Jak widzicie nie oszczędzałam nawet administratorek. Wilki zaznaczone na czerwono mają czas do 22 maja.

Pozdrawiam ~ Ignis

Od Ignisa CD. Lisy

Wadera, którą spotkałem położyła się i westchnęła. Kiedy tak w milczeniu wpatrywaliśmy się w huragan na zewnątrz, jej wzrok na parę chwil spoczął na mnie, źrenice momentalnie się zwęziły,  a sama wadera odskoczyła przerażona. Rzuciłem jej zdziwione spojrzenie i pomyślałem.
~ Ech... coś chyba jest ze mną nie tak... - ona tylko odwróciła szybko głowę i znów gapiła się bez wyrazu w wiatr szalejący przed wejściem.
- Czy coś cię we mnie niepokoi? - spytałem starając się zachować obojętny wyraz i zero zdziwienia.
Wadera nerwowo pokręciła łbem. Choć całkiem nieźle nad sobą panowała, to dało się wyczuć, iż tego tematu chciałaby uniknąć. Moja ciekawska natura miała ochotę dowiedzieć się o problemie nowo poznanej, ale jednak jeszcze choć trochę nad sobą panowałem. Nie spytałem się wadery o jej życie prywatne, ale za to spróbowałem dowiedzieć się, jak ma na imię.
- Jak ci na imię?- znowu cisza. Mam poczucie, że nowo poznana mnie zignorowała.
- Słuchaj, jak coś ci się nie podoba, to powiedz! - uniosłem głos. Po tych słowach znów nastała cisza. Chyba nigdy nie czułem się tak niezręcznie, jak w tym momencie. Niby to tylko wadera, którą prawie zmiażdżyła gałąź drzewa, ale coś mnie w niej niepokoiło i w jej towarzystwie miałem silne wrażenie, że nie jestem mile widziany u jej boku. W dodatku cały czas milczała, czy może mnie ignorowała?

Lisa? Sorry, że krótkie, ale postaram się to nadrobić c:

piątek, 12 maja 2017

Od Mizu cd. Ventus

Wyszłam na ring, już opętana przez demona. Popatrzyłam w stronę otwierających się drzwi klatki przeciwnika. Wyszła z nich biszkoptowa samica. Warknęłam głośno, by ją wystraszyć. Cofnęła się trochę, ale za chwilę zrobiła krok do przodu. Nie wyglądała na zwykłego psa. Zaczęłam krążyć wokoło mojej przeciwniczki. Ta przełknęła ślinę. Bała się, ale jednak próbowała walczyć ze strachem. Widziałam w niej potencjał. Szkoda by było zabić taką istotę.
- Nie zrobię ci większej krzywdy, jeśli mi pomożesz. - powiedziałam cicho. Kiwnęła głową.
- Co mam zrobić? - zapytała.
- Chcę się zemścić na synu mojego dawnego właściciela. - powiedziałam, szczerząc sztucznie kły, by ludzie myśleli, że szykuję się do ataku. - Więc popchnę cię na kratki, a gdy twój właściciel przyjdzie i będzie chciał cię zabrać ja skoczę na niego i zatrzymam, a później, jak chcesz, możesz mi pomóc to wszystko rozwalić. - powiedziałam i przestałam krążyć wokół niej.
- Pomogę. - powiedziała i uśmiechnęła się szaleńczo. Warknęłam głośniej i zaszarżowałam na nią. Popchnęłam ją, a ta poleciała na kraty i upadła. Wypięłam dumnie pierś i zaczęłam spacerować po ringu. Właściciel tamtej wadery zostawił otwarte drzwi.
- Teraz! - krzyknęłam do niej i skoczyłam na jej właściciela, wgryzając się mu w kark. Po chwili padł martwy na ring. Nagle poczułam na futrze coś zimnego i mokrego. Woda! O dziwo, demon zaczął rosnąć w siłę po niej. Z moich pleców wyrosły cieniste skrzydła, a oczy zapłonęły na niebiesko. Słyszałam krzyki ludzi, ale nie zwracałam na nie uwagi.
- Mizu? - zapytał znajomy głos. Spojrzałam w stronę z której dochodził. Ventus. Wybiegłam z ringu razem z samicą poznaną tutaj.
- A tak w ogóle, jestem Raksha. - przedstawiła się.
- Mizu. - odpowiedziałam. Popatrzyłam w tył. Niektórzy ludzie próbowali nas złapać. Oni sobie żarty robią? Ten, który zbliżał się do nas nawet nie zdążył ręki podnieść, a padał na ziemię bez tchu. Rozwinęłam skrzydła i chwyciłam Rakshę za kark. Mimo, że nigdy nie latałam, wzbiłam się w powietrze. Demon jak widać już kiedyś latał. Trochę dalej odstawiłam waderę na ziemię i poleciałam za to obrzydliwe miejsce. Szukałam wzrokiem czegoś, czym mogła je podpalić. Znalazłam niewielką rozpaloną pochodnię. Wzięłam ją do pyska i podpaliłam całe miejsce walk. Nagle zobaczyłam namiot z napisem "Szef". To musiał być namiot syna właściciela. Weszłam do niego i zobaczyłam małe ludzkie szczenię. Wyrzuciłam pochodnię na suchą trawę. Dziecko patrzyło na mnie tymi swoimi brązowymi ślepkami i wyciągało w moim kierunku ręce. Przybliżyłam lekko do niego swój pyszczek. Ono złapało mnie za nos.
- Pieśek! - powiedziało uradowane. Nie mogłam go zabić. Nawet jeśli należało do tamtego człowieka. Wzięłam je lekko za ubranie na plecach i położyłam sobie na grzbiecie. Wyleciałam z namiotu zanim zajął się ogniem. Szybko wróciłam do Rakshy i razem pobiegłyśmy do Ventus.
- Hej Ven. - powiedziałam. Ventus popatrzyła na mnie i na cieniste skrzydła.
- Ja idę szukać matki. - powiedziała Raksha. - Żegnaj, Mizu.
- Żegnaj, Raksho. - popatrzyłam na nią. - Ven, wracamy do watahy.
- Nie ma jak. - jęknęła i spojrzała na swoje skrzydło.
- Pomogę, ale może boleć. - mruknęłam i złapałam za jej skórę na karku. Wzbiłam się w powietrze i poleciałam w stronę watahy. Ventus chyba nie zauważyła małego ludzika siedzącego na moim grzbiecie i kurczowo trzymającego się mojego futra.

Ventus? :) 

Od Kassi CD. Dev

Nie czułam się najlepiej. Co tu mówić, przed chwilą zwróciłam swój obiad. Wyszła z krzewów. Niech matka natura robi z tym, co chce. Obróciłam się, by zobaczyć, co, z Dev’em. Wzdrygnęłam się, gdy akurat był za mną:
-Nic ci nie jest Kassi?
-Pff mi?- Wyprostowałam się.- Eh… Przypomina mi się ten królik sprzed tygodnia, ale ty się nie martw o jakąś tam waderkę tylko o siebie.
-Jestem alfą to mój obowiązek.- Powiedział formalnie.
-O jejku, tylko mi się nie zaczynaj wywyższać jak Ignis.
-Nie wywyższam się.-Odparł oburzony.
-Ehym, nie zemną takie coś, a teraz proszę mi tam wracać, pani medyk Kassi pierwszego stopnia się tym zajmie.
-Jesteś medykiem?
-Nie, ale znam się na to i owo.- Wypięłam się dumna.- Czyli prawie na niczym, he he.
Dev westchną i spojrzał na zabandażowane rany:
-Chcę się upewnić, czy wszystko z tobą dobrze.
-Jak najlepiej, trochę kręci się w głowię, ale to minie. Uwierz mi, jestem lekarzem.
Dev kiwną głową i obrócił się w stronę jaskini. Skrzywiłam się z niesmakiem. Spojrzał na mnie przez ramię:
-Idziesz?
-Ta, ta daj sekundę. Powietrze lepiej mi zrobi, zaraz przyjdę!- Uśmiechnęłam się.
Przemilczał to i wszedł do jaskini.
Spuściłam głowę. Czuje się tak ch*****o. Ja muszę se to wygrawerować na czole „Teleportacja nie w grupach, przynajmniej dla mnie”. Chociaż i tak to zlekceważę. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do jaskini.
Basior zmieniał bandaże, każda wymoczona we krwi. Skrzywiłam się:
-Hej, pomogę.
Dev spojrzał na mnie wzrokiem „Nie trzeba”
-To~ Przynajmniej dasz kawałek?
Podniósł głowę pytająco. Podał mi bandaż. Zdjęłam swój ubłocony, a łapa opadła mi bezwładnie. Owinęłam ją i mocno zacisnęłam, usztywniając. Oddałam bandaż:
-Po co to robisz? Nie masz żadnych skaleczeń.
-Powiedzmy, że zwichnęłam se łapę… wielokrotnie i jakoś się sflaczała.-Wzruszyłam ramionami.
Basior prychną i wrócił do opatrywania. Ziewnęłam, wstałam i spojrzałam, jak kończy zmienianie:
-Dev?
Podniósł głowę:
-Choć pójdziemy zobaczyć, co z Ignisem, niech zobaczy, że jeszcze żyje, będzie miał ziszczony cały dzień. Błahaha!
Basior patrzył się na mnie pytająco. Zachichotałam i pokierowałam się do wyjścia, po chwili dołączył:
-A z tobą wszystko dobrze?- Spytałam.
-…. Ta, choć zobaczymy, co z Ignisem.
Zaczęłam iść w podskokach, a Dev prowadził.

Dev?

czwartek, 11 maja 2017

Od Lisy

Zerwał się silny wiatr, drzewa zginały się, a patyki grodziły drużki. Miejsce, z drzewami to ostatnia rzecz, jaką bym chciała widzieć. No nic, taką drogę obrałam. Biegłam, skakałam, tak by najszybciej się wydostać. Wiatr tłumił szepty i jęki dusz.
Zaczęłam dyszeć ze zmęczenia, przebiegłam most i przeskoczyłam leżące drzewo. Jeszcze trochę.
Wyczułam dusze, nie była czysta, trochę uszczypliwa, ale nie czarna. Zaczęłam zwalniać, aż w końcu zatrzymałam się przed czarnym wilkiem, jego gęste futro wiało na wszystkie strony. Wpatrywałam się w niego, a on zdziwiony we mnie:
-Witaj?- Zaczął.
Kiwnęłam głową. Zastanawiałam się, czy, nie zignorować go i biec dalej.
Kolejny silny podmuch wiatru. Cofnęłam się i o szczęście, akurat przed nami spadła gałąź:
-Choć, tu nie jest bezpiecznie- Odrzekł.
Nie ruszyłam się, chciałam sprawdzić jego aurę, no, ale weź to zrób, w trzy sekundy. Nie ma złych intencji, ale dusza była poplamiona. Ponownie skinęłam głową i zaczęłam biec, a on za mną, wyprzedzając.
Wiatr nasilał się, bieg stawał się coraz trudniejszy. Basior stanął, spojrzałam na niego przez ramię:
- Za daleko jest.- Zaczął się rozglądać- Choć, nie daleko jest jaskinia przyjaciela.
Skręcił, be zastanowienie dołączyłam. Rzeczywiście, prześlemy przez krzaki i ukazała się jaskinia. Weszliśmy:
-Dev?- Krzykną.
Głos rozniósł się echem, ale nikt się nie odezwał.
- Najwyraźniej go nie ma. Przeczekamy to wietrzysko.- Obrócił się do mnie.- Nie przedstawiłem się, Jestem Ignis Alfa legionu ognia, a jeśli nie wiem, znajdujesz się na terytorium Watahy Niezachwianej Harmonii.
Pochyliłam głowę, że rozumiem. Wilk wyczekiwał, aż się przedstawię. Gdy to dostrzegłam, napięłam się. Nie mogę. Pokręciłam przecząco głową:
-Mało mowna z ciebie osoba.
Wzruszyłam ramionami.
Basior usiał, a ja się położyłam. Byłam wyczerpana. Mrugnęłam. Spojrzałam na basiora. Źrenice zmniejszyły mi się. Zamiast jego siedziała uśmiechnięta Natasza:
-Jak uroczo.- Powiedziała.
Odskoczyłam przestraszona. Mrugnęłam. Ignis wpatrywał się we mnie zdziwiony. Zaczęłam się rozglądać. No nie, znów się nabrałam. Westchnęłam i obróciłam głowę w stronę wyjścia. Oby to wietrzysko się uspokoiło.

Ignis?

Nowa waderka - Powitajmy Astre!

 
 
Imię: Astra
Pseudonim: Ast
Wiek: 8 miesięcy
Płeć: Waderka
Charakter: Jest ona szorstka i nieprzyjemna niektórzy uważają że jest wredna ale ci którzy nie wiedzą wszystkiego na jej temat. Tak naprawdę często płacze i chowa się przed światem który ją przerasta.    
Wygląd: Jest ona ruda Oraz bardzo chuda co wynika z jej zamiłowania do biegania. Ma ona śliczne niebieskie oczy. Astra jest bardzo mała mniejsza od innych szczeniąt w jej wieku co martwi jej przybraną mamę.
Stanowisko: Szczeniak
Umiejętności: Intelekt: 4 | Siła: 3 | Zwinność: 6 | Szybkość: 5 | Magia: 6 | Wzrok: 8 | Węch: 8 | Słuch: 10
Rasa: Wilk Nocy
Żywioły: Powietrze
Moce: Widzenie w ciemności
Możliwość teleportacji do 10m
Rodzina: Wilczyca zastępująca jej matkę
Zauroczenie: Nie jest zauroczona
Historia: Rodzice spodziewali się 5 szczeniąt, ale urodziło się szóste. Aby szybko i bez problemu pozbyć dodatkowego szczeniaka, zostawili je na pastwę losu. Praktycznie szczenię nie powinno przeżyć, raczej zginąć. Na szczęście znalazła ją wadera. Do dzisiaj wychowuje ją jak własną córkę, wraz ze 5 swoich szczeniąt. To ona  dołączyła ją do watahy
Przedmioty: Brak
Głos: <POSŁUCHAJ>
Właściciel: suczkspl
Inne zdjęcia: Jak dorośnie
Ona w snach
Legion: POWIETRZE


Nowa wadera - Powitajmy Vise!


 
Imię: Visa
Pseudonim: ---
Wiek: 3 lata
Płeć: Wadera
Charakter: Visa to miła wilczyca ale dość strachliwa. Mimo że wydaje się miła jest dość nerwowa. Potrafi być też miła i przyjacielska. Jej nastrój można porównać do wahadła cały czas się zmienia.
Wygląd: Jest ona zwyczajną białą wilczycą. Lecz każdy wilk stara się być w jakiś sposób wyjątkowy np.  ma  niebieskie łapy, a to jej zwyczajność czyni ją wyjątkową.  Ma ona różowy nosek. Jednak najładniejszy jest jej śliczny ogon.
Stanowisko: Zielarz
Umiejętności: Intelekt: 4 | Siła: 3 | Zwinność: 5 | Szybkość: 4 | Magia: 8 | Wzrok: 8 | Węch: 8 | Słuch: 10
Rasa: Wilk Nocy
Żywioły: Powietrze, ziemia
Moce: Kontrola wiatru | Możliwość Czytania w myślach
Rodzina: 3 siostry
Partner/ka: Brak
Potomstwo: Brak
Historia: Przed dołączeniem do watahy Visa błąkała się wszędzie. czasem nawet szukała watahy, ale jakoś jej to nie wychodziło. Czasem myślała o założeniu własnej watahy ale nie wyszło. Z czasem zaczęło jej brakować towarzystwa i zaczęła po raz drugi  szukać watahy. W końcu dobiegł kres jej poszukiwań. Znalazła własną watahę.
Przedmioty: Brak
Głos: Donośny
Właściciel: suczkspl - doggi
Legion: POWIETRZE

wtorek, 9 maja 2017

Od Ignisa CD. Chinmoku

- Co ty robisz, idioto!? Zabiją cię! - krzyknąłem zirytowany w stronę Pana Lalusia.
- Mam ważniejsze sprawy na głowie, niż śmierć! - odkrzyknął i pognał w stronę, z której dobiegały wystrzały.
- Kiedyś tą swoją troskę przypłaci życiem. I on, i ten jego szczurek (Ignis nie wie, że szczurek to przezwisko, więc na razie piszę to z małej litery). - westchnąłem i powlokłem się za nim. Chociaż jest na drugim miejscu pod Kassi w rankingu irytowania, to nie mogłem go ot tak sobie zostawić. Huk strzelb był coraz to głośniejszy, a basior znikł mi z oczu. Miałem niemały problem z ustaleniem kierunku, w który poszedł, przeklęty dureń. Jeśli teraz coś go zabije, to niech sobie nie myśli, że go będę żałował.
- Kici, kici! - usłyszałem nawoływanie kłusownika. Potem nastąpił strzał, a z tego samego miejsca usłyszałem krzyk jakiejś wadery.
- Chinmoku!
- Azzai, nic się nie stało? Powiedz, że nic się nie stało! Azzai!!! - rozpoznałem głos Pana Lalusia. Czyli tak ma na imię... Potem to wykorzystam. Teraz moim priorytetem stało się ocalenie tych dwóch wilków. W miarę moich możliwości podbiegłem do broniących się wilków i oddzieliłem ich od mężczyzn murem ognia.
- Co do... - nie dokończył kłusownik, wołający ich przedtem, bo szybko zasypałem jego kompanów wraz z nim gradem płomiennych strzał z grotami ze skały wulkanicznej. Potem, dla pewności spowiłem ich ciała w płomieniach i rozkazałem ognistemu murowi zniknąć. W środku Chinmoku siedział nad waderą, która została trafiona w brzuch. Zalewała ją krew, była na moje oko była nieprzytomna.
- Co jej jest? - spytałem.
- Tra... trafili... trafili ją.
- To akurat widzę, ale szczegółowo! - postarałem się zachować zimną krew.
- Brzuch... ma ogromną ranę... i krew, dużo krwi - bełkotał basior, co chwila potrząsając waderą.
- Zabiorę ją do watahy, mamy zielarza.
- A medyka nie?
- Nie. Nikt nie ma takich umiejętności.
- W takim razie... ja chcę ją zanieść.
- Nie gadaj głupot, ty nie wiesz, gdzie to jest. Jak chcesz uratować sobie i tej waderze du*ę, to rób, co ci każę.
- Ale... - nie dokończył.
- Zamknij ten przemądrzały pysk i zamiataj do bezpiecznego miejsca, a ja ją zabiorę.
- Nie zdążysz!
- Nie. To ty byś nie zdążył. - rzuciłem i przeteleportowałem się do watahy, wraz z Azzai. W czasie teleportacji poczułem silniejsze mdłości i zawroty głowy, niż zwykle, a cząsteczki mojego ciała były bardziej poluzowane. W końcu dopadł mnie niemiłosierny ból w głowie. Wiedziałem, wiedziałem, że mogę tego nie przeżyć.

Chin? Jak na razie nie planuję zabijać Ignisa ^^

poniedziałek, 8 maja 2017

Nowy basior - Powitajmy Haze'a

 

"Czasami brak jednej osoby sprawia, że świat staje się wyludniony"


Imię: Haze (czyt. hejz)
Pseudonim: brak
Wiek: 3 lata
Płeć: Basior
Charakter: Na ogół spokojny i uprzejmy, trochę nerwowy, ale stara się nie wpadać zbyt często w panikę. Używanie mocy uspokaja go, więc robi to często. Lubi przebywać z innymi wilkami, chociaż duszą towarzystwa nazwać go nie można, a przebywanie w gęstym tłumie go stresuje. Nie podnosi głosu, chyba że coś naprawdę go wkurzy, czego nikomu nie życzę. Uśmiecha się raczej rzadko, ale jeśli już, to szczerze i tylko dla tych, których naprawdę lubi. Przeważnie z jego pyska trudno jest wyczytać jakiekolwiek emocje, no chyba, że dogłębny spokój. Zdarza mu się śpiewać, ale tylko gdy jest sam. Ma wrażliwe serce, które łatwo zranić.
Wygląd: To szczupły, aczkolwiek lekko umięśniony basior, jak na swoją płeć raczej drobny. Jego łapy są długie z niebieskimi poduszeczkami, to głównie one dodają mu wzrostu i czynią wysokim. Sierść jest ciemna, krótka i niezbyt puszysta, z wyjątkiem tej porastającej szyję i część podbrzusza. Smukły pysk zakończony jest czarnym nosem. Uszy Haze`a są spore, z niebieskim wnętrzem. Jedno ma przebite dwoma okrągłymi kolczykami. Ogon jest długi, jakby porośnięty piórami, w różnych odcieniach niebieskiego. Oczy jasno niebieskie, kiedy używa mocy pojawiają się takie... smug? Coś w tym stylu, na zdjęciu masz. xD
Stanowisko: Zielarz
Umiejętności: Intelekt: 7 | Siła: 2 | Zwinność: 5 | Szybkość: 10 | Magia: 10 | Wzrok: 3 | Węch: 8 | Słuch: 5
Rasa: Wilk Mgły
Żywioły: Mgła, woda
Moce: - władanie mgłą
- dowolne formowanie mgły
- wywoływanie mgły, niezależnie od pogody
- władanie wodą (przychodzi mu z wielkim trudem)
- odporność na czytanie w myślach
Rodzina: Nie lubi o niej rozmawiać, ale matka, ojciec i rodzeństwo.
Partner/ka: Jak dotąd brak, ale jest otwarty na związki zarówno z waderami jak i basiorami.
Potomstwo: ---
Historia: Nudna i krótka. Mieszkał z rodziną, niby wszystko spoko, ale ojciec go nie akceptował (nigdy nikomu nie powiedział dokładnie, z jakiego to powodu). Postanowił odejść, żeby poszukać szczęścia gdzieś w świecie i znaleźć swoje miejsce. Nigdzie nie zatrzymywał się na dłużej, po roku takiej wędrówki dotarł tutaj. No i jakoś tak się złożyło, że został.
Przedmioty: Jego dwa okrągłe kolczyki, tkwiące w lewym uchu.
Głos: Melodyjny i przyjemny, wielu wilkom się podoba
Właściciel: Bombkowy_Pies (doggi)
Legion: WODA

piątek, 5 maja 2017

Nowa wadera - Powitajmy Lise!



Stworzony przez właściciela

"Nigdy nie jesteś sam, nawet jeśli tak jest"

Imię: Lisa
Pseudonim: Natasza, ale to nie bez przyczyny.
Wiek: 4 lata
Płeć: Wadera
Charakter: Lise można uznać za nie mowę. Nic nie mówi jedynie wydaje z siebie dźwięki np. Pisk, chichot lub dyszenie. Jest cierpliwa, a gdy szczęśliwa podskakuje lub merda ogonem. Lisa jest delikatna i troskliwa. Tajemniczość to u niej podstawa, nie powie ci swojego imienia, nie powie o sobie niczego. Boi się samotności. Uwielbia podróżować i odkrywać. Nie wolno jej wkurzać, choć jest to ciężkie to po prostu nie.
Wygląd: Długie i chude łapy, nietypowy kolor futra i złota maska, której nigdy nie ściąga, ale co skrywa pod maską? Słodki pyszczek :3
Stanowisko: Wyrocznia
Umiejętności: Intelekt: 4 | Siła: 3 | Zwinność: 10 | Szybkość: 10 | Magia: 12 | Wzrok: 2 | Węch: 5 | Słuch: 4
Rasa: Wilk Duszy
Żywioły: Dusza, życie
Moce: Życia:
-Umie tworzyć życie, ale tylko roślinne.
-Umie wyczuć żyjącą istotę w oddali
Duszy:
-Widzi obłąkane, odlatujące i wyczekujące dusze umarłych.
-Wyczyta z duszy wilka kilka informacji typu, ile ma grzechów, jaki ma ból duszy i kilka tragedii o ile takie miał.
Inne:
-Telepatia, ale bardzo rzadko jej używa.
-Jeśli tupnie dwoma łapaki w wyznaczonym kierunku, ziemia się zapadnie.
Rodzina: Matka-Nie żyje.
Ojciec-Żyje
Partner/ka: ---
Potomstwo: ---
Historia: Lisa, za szczeniaka zawsze ciekawska. Miała spokojne i szczęśliwe życie. Puki nie odziedziczyła złotą maskę po mamie. Natasha, demon uwięziony w niej, moc zniszczenia? W pewnym sensie. Po nieszczęśliwemu wypadkowi jej rodzicielki jako ich jedyna córka musiała przyjąć maskę. Dlaczego ona musi ją nosić? By trzymać na więzach Natashe. Maska ją więzi, jest w nie materialnej formie gdzie tylko nosiciel ją widzi, jak i może rozmawiać, ale najlepiej się komunikując poprzez myśli. Raz przejmuje kontrole nad nosicielem, a raz namawia do złych rzeczy. Przedmiot nie noszony pęka, a gdy się złamie Natasha przybierze materialną postać, a jako iż to czarny demon to chyba nie muszę tłumaczyć. Z czasem noszenia, Lisa przyzwyczaiła się do demona, a nawet zaprzyjaźniła. No ale demon ma swoje nawyki, kilka razy przejęła ciało, pokrzywdziła psychikę Lisy, ale chroni ją przed wrogami. Lisa martwiąc się innymi odeszła od watahy, odkrywając co się dzieje za lasami. Kiedy Natasha nad tobą przejmie stajesz się szybszy, zwinniejszy i bardziej drapieżny, pokrywa cie czarną cieczą. Gdy Natasha przejmuje, ciebie nie ma, śpisz, ale na szczęście to działa tym czasowo, albo gdy jesteś zdeterminowana
Przedmioty: Złota maska ze wzorkami, Natasha nosi taka samą tylko odwrócone wzory.
Głos: <POSŁUCHAJ> Głos Lisy jest ten normalny, a Nataszy ten bardziej 'zmutowany'
Właściciel: Alis_skeleton Na doggi
Legion: ZIEMIA

czwartek, 4 maja 2017

Od Dev'a CD. Kassi


Obróciłem się, aby zobaczyć co się dzieje z Kassi. Ciężko oddychała. Wyglądała jakby miała zaraz zwymiotować.
- Kassi? – spytała Ventus zaniepokojona.
Ta w odpowiedzi posłała nam tylko delikatny, a zarazem obolały uśmiech.
- Nic się nie stało… idźcie dalej… jestem niedysponowana na moment.
Wadera skinęła głową i przywlekła mnie do mojej jaskini. Oparłem się obolały o ścianę.
- Zaraz Ci pomogę, poczekaj. – Ven zaczęła krążyć w kółko. – Tylko… co zrobić?
Poleciłem waderze, aby zaopiekowała się znudzoną Kassi. Oświadczyłem, że sobie poradzę.
- Braciszku, nie poradzisz sobie sam, wykrwawisz się. Proszę, daj sobie pomóc. – spojrzała na mnie zatroskana.
Przyznam, że rzeczywiście mój stan był już krytyczny. Straciłem dużo krwi, obraz rozmazywał mi się przed oczami. Uległem skrzydlatej i pozwoliłem jej opatrzyć moje rany. Mówiłem jej co powinna zrobić, a ta posłusznie wykonywała moje polecenia. Jakoś udało się mnie opatrzyć. Ventus wyleciała z jaskini, poszukać Ignisa.
Jako, że jestem alfą nie powinienem polegać na innych. To inni powinni polegać na mnie. Nie chcę wzbudzać niepokoju swoją osobą. Chciałbym, aby wilki wiedziały, że mają we mnie oparcie. Prawda jest taka, że mógłbym śmiało oddać życie za innego wilka. Gdybym dopuścił do czyjejś śmierci, nie mógłbym nazywać się alfą. To utracony honor i tytuł. Obronię nawet najbardziej okrutnego, jeśli należy do mojej watahy. Gdy już kogoś przyjmuję, spada na mnie obowiązek jego ochrony i troski. Jeśli nie jesteś w stanie tego dokonać, nie jesteś godzien, aby nazywać się alfą.
Postanowiłem, że sprawdzę co u Kassi. Nie wyglądała zdrowo. Wstałem lekko się chwiejąc i wyszedłem na podwórko.
- Kassi? – rozejrzałem się.
                                                  Kassi? Wybacz, że takie krótkie ;/


Od China CD. Azzai


Obudziłem się. Gorączka minęła, a ja znowu leżałem u boku Szczurka. Ostatnio moje uczucia do tej wadery zaczynają dziwnie wrzeć. Spojrzałem na jej oblicze. Wydawała się taka słodka kiedy śpi. Coś mnie popchnęło i ucałowałem czule jej czoło. Co ja do cholery robię? Pacnąłem się łapą. Opamiętaj się Chin, to nie jesteś ty! Lepiej wybiorę się na spacer, trochę ochłonę…
Przewędrowałem jakiś kawał drogi. Nie podoba mi się to.. co chwilę słyszę jakieś huki. Czyżby ludzie? W pewnym momencie mojej wędrówki, napotkałem ciemnego basiora, siłującego się z wnykami. No proszę, proszę. Rozrywka zapewniona. Podleciałem do niego, niby zupełnie go ignorując. W końcu zwrócił mi uwagę, abym mu pomógł.
- Jesteś ślepy, czy zacofany w rozwoju?
- Hmmm…. Czy zwracasz się do mnie? – udałem, że dopiero teraz zwróciłem na niego uwagę.

                                                                            […]

Co jeśli Azzie coś się stało? Nie zniósłbym tego. Przyspieszyłem kroku. To jest naprawdę dziwne. Przecież to Szczur. Nie lubimy się... chociaż, kto się czubi ten się lubi, czyż nie?
Przybyłem do jaskini Azzy. Nie było jej tam. Serce mocniej mi zabiło z nerwów i poczułem nieznośne ukłucie w brzuchu. Porwali ją?
- Skurwiele. – przeklnąłem pod nosem. – Azzai, obiecuję, że znajdę trop i Cię uwolnię!
- Maskonur? -   usłyszałem znajomy głos.
Obróciłem się gwałtownie. Widok Szczurka ukoił moje obawy. Podbiegłem do wadery przytuliłem ją. Ta tylko zaskoczona oddała ostrożnie uścisk.
- Co Ci się stało? - spytała.
Spojrzałem na nią z zatroskanym i czułym uśmiechem. Nic jej nie jest… całe szczęście.
- Nic, nic. Chodź. -  otarłem swój policzek o jej i wyszliśmy z jaskini.
 Zarumieniony Szczurek patrzył na mnie podejrzliwie. Usiedliśmy przed jaskinią, rozglądając się.
- Ludzie… - mruknęła zaniepokojona. – Wyraźnie ich czuję.
- Ja też. – zmarszczyłem brwi.
Nagle ni stąd ni zowąd, jak spod ziemi, wyrosła garstka mężczyzn z pistoletami. Azzai podkuliła delikatnie uszy i zaczęła warczeć. Wyszedłem przed waderę, osłaniając ją. Jeden mężczyzna podszedł bliżej nas ze strzelbą. Szczurek wyszedł szybko przede mnie i począł chronić głową, moją szyję (tak robią wadery, gdy ich ‘’partner’’ jest zagrożony).
- Kici kici! – zaczął nas nawoływać.
                                                                    Szczurek? <33

Od China CD. Ignis


Otarłem bolący nos i wstałem powoli. Co ta jedna, wielka kupa włochatej, wulkanicznej masy sobie wyobraża? Nikt nie będzie mi stawiać murów przed nosem!
- Czy ty masz dobrze z główką? – spytałem poirytowany.
- Mnie się pytasz? To pytanie powinieneś kierować do siebie. – spojrzał na mnie z wyższością.
Parsknąłem pod nosem i westchnąłem.
- No nic, chyba powinienem już iść. Mój drogi Szczur na mnie czeka.
- Szczur? Co ty w kanałach mieszkasz? W sumie nie zdziwiłoby mnie to, kanały to idealne miejsce dla takich ścieków jak ty.
- Też Cię polubiłem. Ano właśnie. Jak Ci na imię chodząca magmo?
- Ignis. A ty ścieku?
Postanowiłem się zabawić z tym całym Ignisem. Troszkę się z nim podroczę, powygłupiam. Będzie zabawnie.
- Zgadnij. Jeśli uda Ci się odgadnąć moje imię, zasłużysz na mój szacunek i może przestanę Cię tak bardzo wkurzać.
- Nie łatwiej po prostu powiedzieć?– posłał mi zażenowane spojrzenie.
- Oh, no wykaż, że się inteligencją. – uniosłem się delikatnie w górę.
W pewnym momencie usłyszeliśmy huki pocisków i jeden z nich o mało mnie nie trafił, gdybym nie odskoczył w porę.
- Co do? – spytałem zaskoczony.
- Widzisz? Nie ma czasu na zabawy! Wiej! – krzyknął do mnie i zaczął biec z kulejącą łapą.
Miałem już za nim pobiec, gdyby nie to, że przypomniała mi się Azzai. Może coś się jej stało? Nie chcę tego! Zaraz.. co ja gadam? Nie, muszę do niej biec! Jakaś niema troska pcha mnie, aby ją chronić. Pobiegłem w drugą stronę, gdzie ostatnio rozstałem się ze Szczurkiem. Dobiegł mnie krzyk Ignisa.
- Co ty robisz idioto! Zabiją Cię!
- Mam ważniejsze sprawy na głowie niż śmierć! – posłałem mu biały uśmiech za którym tkwiło  naprawdę ostre uczucie troski.  

       Ignis? Ze specjalną dedykacją dla mojej mamy, która obchodzi dzisiaj imieniny ^^

środa, 3 maja 2017

Od Ignisa CD. Ventus

- Muszko, gdzie jesteś? - usłyszałem nawoływanie. Ventus, to na pewno była ona. Przewróciłem oczami, a potem mruknąłem.
- Kto to widział, trzyletnia wadera bawi się z robalami. Znalazła sobie towarzysza, no nie powiem. - rozgoryczony poszedłem poza teren watahy, tam w sumie nikt nigdy nie przychodził. Kiedy tak szedłem, myślałem o tym całym zajściu z Ven, a przez to zbierała się we mnie gorycz i złość. Kopałem po drodze każdy kamień, warczałem na zwierzęta i atakowałem drzewa tak, że ścieżka, którą szedłem została na stałe napiętnowana moim gniewem. Z oddali słyszałem krzyki kłusowników i huki strzelb. W końcu opadłem z sił i powiedziałem sam do siebie.
- Niech piekło pochłonie tych ludzi... przez nich same kłopoty. Zamknąłem oczy i postarałem wsłuchać się w szum drzew i śpiew ptaków. Nagle, ciszę rozdarł nieludzki wrzask. Nie był to człowiek, ale wilk, a dokładnie - wadera. Zerwałem się i jak strzała pobiegłem w tamtą stronę. Gałęzie smagały mnie po pysku, wiatr świszczał w uszach, a kamyki wpijały się w moje łapy. Kiedy dobiegłem do miejsca, z którego dobiegał dźwięk, zauważyłem Vantus, bo kogoż by innego? Ludzie patrzyli na nią złowrogo, a tylko nieliczni zauważyli mnie. Podchodzili do wadery, która kuliła się pod ich stopami. Błyskawicznie wyczarowałem ścianę ognia między kłusownikami, a Ven i mną, podbiegłem do wadery. Ludzie uciekli.
- Nic ci nie jest? - spytałem i pomogłem jej wstać.
- Chyba nie... - odpowiedziała cicho i osunęła się na ziemię.
- Ventus! - rozejrzałem się po otoczeniu. Wzrokiem wyhaczyłem buteleczkę po gazie usypiającym. Westchnąłem tylko i powlokłem się z Ventus do medyczki.

wtorek, 2 maja 2017

Od Ventus CD. Mizu

Ostatnią, rzeczą, którą zobaczyłam była Mizu, łamiąca mi skrzydło. Dalej tylko ciemność. Wreszcie się obudziłam. Nie było żadnego śladu wadery. Leżały tam tylko ludzkie zwłoki.
- Mizu - krzyknęłam. Nagle wyczułam zapach Mizu i wplątany w niego zapacz ludzi. Chciałam się wzbić w powietrze, ale, gdy tylko spróbowałam, we znaki dało się moje złamane skrzydło. Syknęłam z bólu. Postanowiłam biec za zapachem Mizu. Przez wiatr czułam go coraz słabiej. Byłam cała pokuta cierniami.
- Mizu - zaczęłam nawoływać. Gdybym jej nie przeszkodziła, nic by się nie stało. Po moim pysku ciekła łza. Po chwili krzaczek koło mnie zniknął. Głupie moce. Kopnęłam w drzewo, które również  po chwili znikło. Zauważyłam jeziorko. Podbiegłam do niego, by się przemyć. Po chwili doznałam olśnienia. Skupiłam się i wyczarowałam wiaderko. Zanurzyłam je w wodzie, by wleciała do niego.
Poszłam w stronę resztek zapachu Mizu. Nie mogłam biec, bo woda, by się wylała. Przyśpieszyłam kroku. Nie interesowały mnie gałęzie, które raniły mnie, nie zważałam również na skrzydło, które ciągnęłam za sobą. Teraz liczyła się tylko Mizu. Nagle wyczułam mocny zapach ludzi i wilczycy. Zauważyłam dziwny budynek. Podeszłam do niego. W środku znajdował się dziwne pole otoczone siedzeniami, a w niektórych ściankach jego były kraty, które się podnosiły. Z jednego z nich wyszła Mizu.

Mizu?


poniedziałek, 1 maja 2017

Od Mizu

Opowiadanie zawiera krwawe sceny
Pobiegłam ludziom naprzeciw. Zaczęłam warczeć. Wśród 9 ludzi dostrzegłam mojego dawnego właściciela... ale ja go przecież zabiłam! To musiał być jego syn. Ludzie mnie okrążyli. Na szczęście nora, w której leżała Flame była poza zasięgiem wzroku. W mojej głowie zaczął układać się zarys planu. Poddam się im, a jak już tam będę, rozwalę wszystko co napotkam! Moja zemsta będzie słodka. Podbiegłam do pierwszego lepszego człowieka, skoczyłam na niego i zatopiłam kły w jego gardle. Moje oczy zaświeciły jaśniej. Z przeciętych żył tryskała krew prosto na mój pysk. Człowiek nawet nie krzyczał. Nie miał sił. Po chwili padł martwy na ziemię. Obróciłam się patrząc na innych. Nie strzelali do mnie ze zwykłych strzelb na metalowe kulki. To były strzały ze środkiem nasennym. Pięknie! Mój plan wypali. Zabiorą mnie do siebie. Walczyłam jeszcze chwilę, ponieważ to sprawiało mi ogromną przyjemność. Krew tryskała na wszystkie strony, a moje ciało wyglądało jak ciało jeża. Chyba w każdą część miałam wkutą strzałę z środkiem nasennym. Jako demon nie czułam senności. Już miałam rzucić się na jakiegoś starca co coś krzyczał, ale drogę zastąpiła mi Ventus.
- Nie dam ci go skrzywdzić! - krzyknęła. - On jest dobry!
- Skąd się tu wzięłaś, muszko? - syknęłam do wadery. - Odsuń się!
- Nie! - krzyknęła. Nie chciałam tego robić, ale demon panujący nad mym ciałem chciał. Skoczyłam na jej skrzydło i załamałam je. Wadera jęknęła i straciła przytomność.
- Przepraszam, Ventus. - powiedziałam cicho normalnym głosem, ale po chwil znowu z mojego gardła wydarł się wrzask. Skoczyłam na starca, ale w połowie drogi zatrzymał mnie łańcuch zarzucony na moją szyję.
- Chcę tylko tą szarą! - krzyknął syn mojego właściciela. - Białą zostaw.
- Ale... - odezwał się inny człowiek.
- ŻADNYCH ale. - odpowiedział. Pociągnęli mnie po ziemi i założyli dziwną obrożę. Pewnie blokowała moce. Powoli odmieniałam się w siebie. Wrzucili mnie do klatki, a ja zasnęłam. Gdy się obudziłam byłam w pomieszczeniu które dobrze znałam.
- ŻADNEJ wody, jedzenia. - powiedział jakiś człowiek. Mam tylko nadzieję, że Ventus nic nie jest. I że jej złamane skrzydło się zrośnie.

Ventus?

Od Mizu cd. Flame

Usłyszałam wycie. To był głos Flame.  Pobiegłam w tamtą stronę. Wśród zarośli dostrzegłam parę namiotów. Słyszałam śmiech człowieka i skomlenie Flame. Ludzie, ludzie, ludzie, okropieństwo, ból, strach, krew - to, co pamiętałam z dwóch lat. Gdy przypominałam sobie te rzeczy, moim ciałem zawładnął demon. Demon żądny krwi i zemsty. Wyskoczyłam z krzaków, a z mojego gardła wydarł się nienaturalny wrzask. Wszyscy ludzie spojrzeli na mnie. Człowiek który kupił Flame, chwycił waderę i pobiegł do dziwnej maszyny. Szybko zagrodziłam mu drogę. Wyszczerzyłam kły. Cofnął się parę kroków i puścił Flame, by chwycić strzelbę. Wadera nie mogła uciec, ponieważ człowiek postawił na niej swoją obrzydliwą nogę by ją unieruchomić. Człowiek nie zdążył nawet dosięgnąć strzelby, bo moje kły zatopiły się w jego nodze. Krzyknął i próbował się wyrwać. Szybko go póściłam i chwyciłam Flame za skórę na karku. Wadera zaskomlała. Widocznie chwyciłam za mocno. Później ją za to przeproszę. Ale... to dziwne. Normalnie to bym ją rozszarpała, ale teraz tak nie było. Później się nad tym zastanowię. Teraz muszę jej pomóc. Biegłam coraz szybciej. Nagle poczułam lekkie szturchnięcie w bok. Kątem oka dostrzegłam kulę w moim boku. Nie czułam bólu, lecz jeśli Flame dostanie, ona może tego nie przeżyć. Pobiegłam jeszcze kawałek dalej.
~ Przepraszam, Flame. ~ pomyślałam. Zebrałam wszystkie siły. Biegłam jeszcze szybciej i po chwili znalazłam się w jakimś ciemnym lesie. Szukałam wzrokiem jakieś nory lub jaskini. Znalazłam. Była jakieś 3 metry ode mnie. Usłyszałam huk strzelb i nawoływania ludzi. Szybko pobiegłam do nory i włożyłam waderę do niej, a sama pobiegłam dalej. Zakręciłam i stanęłam naprzeciwko ludzi.

***

Leżałam w mojej dawnej klatce. Otworzyłam oczy, a w mojej głowie kołowało tysiące myśli na minutę. Rozwalę to miejsce! Zostaną z niego tylko proch, tak jak z właścicieli. Uśmiechnęłam się złowieszczo, po czym dostałam kijem w brzuch.

Flame? Przeczytaj moje opo do Ventus. Tam będą wydarzenia z tych trzech gwiazdek.

Postarzanie wilków

Witajcie!

Jak pewnie mogliście zauważyć, wilki nie zostały postarzane przez 3 tygodnie. Już spieszę z wyjaśnieniem. Jako że wataha została zawieszona na półtora tygodnia, to pogubiłam się wcześniej z postarzaniem. Dopiero dzisiaj ustaliłam, kiedy kto dołączył i został ostatnio postarzony. Bardzo Was wszystkich przepraszam za nieuwagę i obiecuję być uważniejsza, ale jak wiecie - człowiek to nie maszyna. Jeśli Wam to nie przeszkadza, postarzę dziś wilki jedynie o dwa miesiące. Ewentualne błędy proszę zgłaszać na HW, bądź Doggi ( email będzie chwilowo niedostępny ).

Pozdrawiam i życzę miłego dnia ~ Ignis

Nieobecności

Witam zgromadzonych. Z tej strony Flame.
Jako iż lubię być tą "złą administratorką" poinformuję was, iż tak zwane nieobecności do odwołania zostają zlikwidowane. Od teraz są to konkrety, czyli do np. 8.05 z możliwością wcześniejszego odwołania nieobecności. Wszystkie wilki, które nie są teraz obecne do nie wiadomo kiedy, proszę o ustalenie konkretnego terminu.

Aktywność!

Jako, że niedawno odwiesiliśmy bloga, postanowiliśmy zrobić posta o aktywności. Tutaj macie legendę, która informuje o aktualnym czasie pozostałym do końca terminu pisania opowiadań:
Zielony - wilk ma jeszcze duuużo czasu do końca terminu.
Pomarańczowy - zostało mniej niż tydzień.
Czerwony - wilk natychmiast musi napisać opowiadanie.
Niebieski - wilk ma zaznaczoną nieobecność

Azzai
Chinmoku
Dev
Flame
Ignis
Kassi
Lovitia
Mizu
Nathan
Rachel
Ventus

Jak widzicie nie oszczędzałam nawet administratorek. Wilki zaznaczone na czerwono mają czas do 11 maja.