Poszliśmy w stronę terytorium Ignisa. Nasze kroki w końcu
się zrównały i szliśmy w równym tempie.
- Miej się na baczności. Kłusownicy mogą wyjść w każdej
chwili. – oznajmiłem.
- Wiem. Przecież przez cały ten czas z Wami byłam, więc wiem
co tu się odjaniepawla. – przewróciła oczami.
Ucichło. Szliśmy tak bez słowa nasłuchując, żeby w razie
czego móc szybko zareagować. W końcu ciszę przerwała wadera.
- Dev, robię się głodna. Może zatrzymamy się, żeby coś
wszamać? – spojrzała na mnie kątem oka.
- Mały postój? Niech będzie. Chodź tędy. – wskazałem łbem na
prawo gdzie rozpościerał się wielki las należący do terenów Ziemi.
Ruszyłem, a Kassi posłusznie podreptała za mną. Poczęliśmy
wyszukać instynktownie jakąś ofiarę. Natrafiło na małą sarnę niedaleko. Chwilę
się zaczailiśmy by po chwili zaatakować nieświadome stworzenie.
***
- Dobry wybór Dev. Naprawdę dobre. – zajadała się.
Czekałem na waderę, aż zje.
- Hey, jeśli chcesz to weź kawałek. – przysunęła do mnie
kawałek zakrwawionego, porwanego, mięsistego kawałka zwierzęcia.
Pokręciłem głową.
- Dziękuję ale nie mam ochoty.
Kassi wzruszyła tylko ramionami i wróciła do łakomienia. Powstałem
i wybrałem się nad rwący strumyk tuż obok. Wpatrywałem się w taflę wody jak
zaczarowany, widząc swoje zamazane odbicie. Szkoda, że Ventus odeszła. Była dla
mnie niczym młodsza siostra, a ona jedyna mogła przypomnieć mi jak to jest
znowu być starszym bratem. Dlaczego w ogóle odeszła? Nie podoba jej się tu?
Trudno mi to powiedzieć ale pewnie stchórzyła, bo nie potrafiła obronić naszej
watahy, mimo, że miała nas. Dziwie się czuję. Tak jakby wrzała we mnie złość i
smutek jednocześnie. A może tęsknota?
- Dev…?
Moje myśli przerwał zaniepokojony głos wadery. Eh, szkoda
teraz o tym myśleć. Lepiej zajmę się tym co teraz jest ważne.
- Tak? – obróciłem się w jej stronę.
- Wszystko dobrze? – przechyliła głowę.
Skinąłem.
- Jak najlepiej. Zjadałaś już?
Kassi? Wybacz za zwłokę T_T Kompletny brak went twórczej skłonił mnie do długiej przerwy... nie zabijaj.