Nie obchodził mnie ten burak z tyłu. Popędziłem do jaskini w
ze Szczurkiem na grzbiecie. Teraz ważyły się jej losy.
Ułożyłem ją na posłaniu i zawołałem medyka. Przeszywał mnie
strach o jej życie. Musi żyć, musi! W tym samym momencie urwał mi się film.
~ ~ ~
Pusta przestrzeń. Pusta, czarna przestrzeń. Stałem samotnie
na środku tej wielkiej, pustej, czarnej dziury. Co ja tu robię? Gdzie jest
Azzai?
Począłem rozglądać się na wszystkie strony.
Co to za miejsce?
Uwaga.
Dlaczego nie jestem teraz ze Szczurkiem?
Pomocy.
Dlaczego nie mogę być przy niej kiedy najbardziej potrzebuje
pomocy?
Odejdź.
Czy ja w ogóle ją obchodzę?
Zostaw.
Ona mnie nienawidzi.
Uwaga, uwaga.
- Chin!
Azzai?
Ciemność powoli zaczyna się rozjaśniać. Woła mnie?
- Chin! Pomocy!
- Azzai? Co się stało? Gdzie jesteś! – rozglądałem się w
kółko, biegnąc gdzie wydawało się, że słyszę jej donośny płacz.
- Hahahaahaha! – czyjś gruby śmiech rozniósł się po
przestrzeni.
- CHIN! To tylko ilzujaaaaaaaaaaaaa. – jej głos zaczął
schodzić coraz bardziej na dół zmieniając się w dziwnie mechaniczny.
Co mam robić?!
Położyłem się na ziemi i przykryłem uszy łapami. Wokół mnie
zaczęło roić się od coraz większej ilości głosów wadery.
- Chin! To mnie zabija!
- Chin nienawidzę Cię.
- Jak śmiałeś!
- Nigdzie nie zadziejesz miejsca! Jesteś tylko cholernym
wyrzutkiem!
- Nie daj się nabrać!
- Rozpadam się!
- Krwawię!
- Azzai, przestań… - szepnąłem do siebie ze łzami w oczach.
- Nie jesteś mi potrzebny. – szepnęła mi do ucha zjawia
przypominająca Azzai.
- Przestań! – krzyknąłem.
~ ~ ~
Wybudziłem się gwałtownie.
- Wszystko dobrze panie Laluś? – odezwał się znajomy mi od
niedawna głos.
- Gdzie jest Azzai? – spytałem marszcząc brwi.
- Spokojnie, leży tutaj. Odłożyłeś ją i na legowisko i sam
straciłeś przytomność.
Podszedłem bliżej śpiącej. Ułożyłem pyszczek na jej śpiącej
posturze.
- Obudź się…